Kiedy prosty i oczywisty świat Hansa zderza się z bardzo kontekstowym światem neurotypowym.
Zdarzyło mi się gościć niedawno w Bardzo Eleganckiej Restauracji. Nie żebym poszła tam z własnej woli – z własnej woli poszłabym do Maka, bo tam zawsze wiem co dostanę. Tym razem było to zaproszenie na świętowanie czyichś urodzin, a wypadało pójść – więc poszłam.
Bardzo Elegancka Restauracja jest kwintesencją neurotypowego wyobrażenia o elegancji, wysokich standardach, prestiżu i wszelkim innym ę ą, które ludzie sobie wymyślają, by poczuć się docenionym. Jednocześnie sprawia to, że jest tak oderwana od rzeczywistości, że Hans przez cały czas dostaje kociokwiku, gubiąc się w zawiłościach tego wszystkiego.
Przed każdym daniem kelner informuje gości co mają na talerzu, z czego to jest zrobione i co jest w tym wyjątkowego. W efekcie przy kilku osobach posiłek zdąży wystygnąć zanim można go zjeść. Informacja ma zapewne utwierdzić mnie w przekonaniu że to żarcie jest takie zajebiste i dopracowane, że ojeja, ale cóż, zupełnie mnie nie interesuje co zamówiła osoba trzy talerze dalej w lewo. Jak również to, co ja mam na talerzu – sama wybrałam sobie z menu, to chyba wiem co wybrałam? Nie trzeba mi tego potem opisywać jeszcze raz (jeszcze nie mam alzheimera).
By było bardziej fancy, kelner każde zdanie zaczyna od proszę pani. Zdarzają się zdania, w których proszę pani pada nawet trzy razy! W efekcie komunikat, który jest udziwniony przez niestandardowe użycie różnych słów (z naciskiem na komponowanie się i akompaniowanie daniu głównemu) staje się zupełnie, proszę pani, niezrozumiały!
Wyjście do toalety również jest obarczone zagrożeniem. Na pytanie gdzie mieści się ów przybytek, owszem, kelner proszę pani pójdzie pani tam, ale dodatkowo jest informacja że toaleta może być zajęta. Hm. Nie wiem co mam z nią zrobić. To wtedy się potwierdza, że nie będę kopać w drzwi i szarpać klamki, tylko poczekam? Aż tak źle mi z oczu patrzy proszę pana? Czy to chodzi o to, żeby mnie zniechęcić do pójścia tam? Mniej wody, mydła i papieru się zużyje…?
Niestety, bywa i tak, że wyszukaność obraca się przeciwko klientom. Ci, co marzyli o sympatycznym deserze i filiżance ciepłej herbaty mogą się srodze zawieść. Zamówienie herbaty jest bowiem obarczone ryzykiem. Kiedy mówi się kelnerowi, że chce się klasyczną zieloną, zaprezentuje on, proszę pani, listę innych rodzajów herbat, które można zamówić, proszę pani. Ta zielona jest również między nimi wymieniona, ale trzeba chyba wysłuchać co jeszcze mają na stanie, zanim będzie można potwierdzić, że tak, że zielona. Ta sama co 5 minut temu.
Ryzykowne okazuje się słodzenie mniej niż przewidują normy restauracji. Otóż cukier podawany jest w tak wyszukany sposób, że aż zupełnie niepraktyczny. Jak ktoś chciałby posłodzić sobie pół łyżeczki to nie może – restauracja wymusza słodzenie całej lub w ogóle.

Cukrowa kulka ma też drugą wadę – zanim rozpuści się w herbacie, herbata stygnie. Próba jej rozkruszenia kończy się wychlapaniem zawartości Bardzo Eleganckiej Filiżanki na Bardzo Elegancki Stół.
Bardzo mnie też bawi maniera pytania klientów proszę pani, czy u pani wszystko dobrze? Zawsze mam ochotę odpowiedzieć, że w sumie to nie: zepsuł mi się samochód, łapie mnie grypa i rozwodzę się w przyszłym miesiącu. Ciekawi mnie jaka by była reakcja. Tym razem trafiła się wersja proszę pani, co mogę dla pani zrobić.
Hm, proszę mi skoczyć na pocztę po polecony i posprzątać w kuchni, a będzie super. 🙂
o matkooo… ale wyobraź sobie co myślą ludzie, których się zmusza do takiego zachowania w pracy, rotacja jest tam pewnie wysoka, bo nikt normalny nie da rady na dłużej
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kompletnie nie rozumiem czemu ludzie utrudniają sobie życie wymyślając takie rzeczy. A potem się dziwią że pół świata ma depresję i lęki bo nie jest w stanie tego ogarnąć.
PolubieniePolubienie