Są ludzie, którzy nigdy nie doświadczyli ataku paniki. Są tacy, którym zdarzyło się to raz, dwa razy w życiu. I jestem ja – z paniką na „ty” od kilkudziesięciu lat.
Panika jest naprawdę wrednym uczuciem. To sytuacja, w której wydaje się, że już dłużej człowiek nie wytrzyma w swoim ciele i głowie. Chce uciec, chce się gdzieś schować, odciąć od tego co dookoła. Ale jak uciec ze swojego ciała?
To uczucie, które jest nie do opanowania. Śnieżna kula. Lawina. Powódź. Można tylko obserwować jak przetacza się przez organizm i prosić o jak najmniejsze szkody. Nie działają na nią żadne metody uspokajania i relaksacji. Nie działa na nią obecność innych ludzi. Nie pomaga racjonalne tłumaczenie. To tak, jakby ktoś próbował logiką powstrzymać tornado.
Panika dopada z zaskoczenia. W miejscach, które wydają się być bezpieczne, ale mózg coś skojarzy i pyk! Boisz się. W sytuacjach zaskoczenia. W napięciu i w stresie. Kiedy masz już dosyć i nie jesteś w stanie dłużej znosić rzeczywistości. Kiedy już nie chcesz w niej być. Kiedy robi się ciemno. Kiedy się martwisz. W środku nocy, gdy śnisz koszmar. A czasami tak po prostu – z niczego, w środku dnia, w centrum świetnej zabawy.
Osoby z zespołem aspergera mogą odczuwać panikę częściej niż inni. To efekt zaburzeń lękowych, biorących się zapewne z odmienności neurotypowego świata i zasad, które nim rządzą. Spinamy się, gdy musimy uczestniczyć w życiu według nieznanych reguł. W efekcie doświadczamy lęku i paniki. Im więcej takich sytuacji, tym lęk staje się coraz bardziej powszechny, coraz bardziej ogólny. Już nie wiąże się z jedną rzeczą, która straszyła. Już jest obecny cały czas. Gdy robi się go za dużo, wtedy na scenę wkracza ona – panika.
Rodzaje paniki
Panikę znam w kilku odmianach, wyraźnie się od siebie różniących:
- Arytmia + kołatanie serca. To chyba najpopularniejszy rodzaj paniki. Nagle, nie stąd ni z owąd, zaczyna walić serce, jak podczas biegu lub innych wymagających fizycznie aktywności. Serce może bić po prostu szybko, lub nieregularnie, ale każde uderzenie jest wyczuwalne. Jakby wypychało krew w zwolnionym tempie. Tętno idzie do góry, człowiek zaczyna się pocić. To go jeszcze bardziej nakręca, bo wie, że coś się dzieje. Kołatanie serca może się przydarzyć nawet podczas snu – gdy nagle się budzisz i czujesz, że serce ci wali. Beznadziejne uczucie (zastanawianie się czy dzwonić po karetkę zupełnie nie służy zmniejszeniu paniki).
- Jak już jesteśmy przy sercu – imitacja zawału. Podobna sytuacja jak powyżej, z tym, że serce nie jest tak mocno wyczuwalne, ale za to spinają się wszystkie mięśnie w klatce piersiowej. Efekt jest taki, że zaczyna uciskać za mostkiem, promieniować do ramienia, barku, cisnąć w płucach. Klasyczny opis zawału! Czasami spina się jakiś jeden mięsień, który daje ostry, kłujący ból w okolicach serca. Czasami jest to bardziej ogólne wrażenie bólu i rwania w klatce. Tylko… zawału nie ma.
- Duszenie się. Wyjątkowo upierdliwa sytuacja. Ma miejsce wtedy, gdy panika uniemożliwia nabranie powietrza. Człowiek ma wrażenie, że się dusi, nie może oddychać, ma ściśniętą krtań i gardło. Powietrze przechodzi przez nie w bardzo małej ilości, za małej! Dlatego oddycha szybko i często, głęboko wciągając powietrze. Jeżeli nie uda się go uspokoić, to może dojść do hiperwentylacji. Pierwsza pomoc? Klasycznym sposobem jest oddychanie w papierową torebkę, by dostarczyć do organizmu nieco więcej dwutlenku węgla (to zapobiega omdleniu). I oczywiście uspokojenie delikwenta (Nobla temu kto wymyśli jak to zrobić).
- Odcięcie nóg – dodatkowo przerażające, kiedy nie potrafisz zrobić kroku, bo się przewracasz. Od razu do głowy przychodzą najgorsze wytłumaczenia. Tymczasem to „tylko” panika. Zgodnie z atawistyczną reakcją na sytuację zagrożenia – uciekaj lub walcz, pod wpływem stresu mięśnie przygotowują się do działania. Spinają się. Jeżeli dzieje się tak przez dłuższy czas, to zaczynają boleć. W ataku paniki to napięcie jest bardzo silne- tak bardzo, że później trudno postawić zwyczajny krok. Stąd wrażenie tracenia władzy w nogach. Atak paniki mija, a mięśnie potrafią boleć przez następne trzy dni.
- Odcięcie głowy, czyli omdlenie. Dwie, trzy sekundy, robi się ciemno przed oczami i czapa. Leżę. Nie pamiętam żebym się kładła. Jeden z najgorszych ataków paniki. Nie dość, że człowiek ma wrażenie że coś poważnego mu dolega (mózg wysiadł), to jeszcze można zrobić sobie krzywdę bezwładnie spadając na ziemię (ja już wizytowałam SOR po takim numerze w łazience i uderzeniu czaszką w podłogę). Rozwiązanie? Jak tylko zaczyna odcinać trzeba schować głowę w kolana lub położyć się (głowa nie może być powyżej serca). Z drugiej strony jak bardzo stresujący musi być świat, żeby mózg zdecydował się tak po prostu odłączyć?
- Bóle w ciele, w różnych miejscach. U mnie klasyka, czyli kręgosłup (jest jedno konkretne miejsce, które mi się spina) i imitacja bólu żołądka (gdy spinają się mięśnie brzucha).
- Ucieczka. Paskudne wrażenie, które sprawia, że nie można zostać w tym miejscu, w którym się jest, a czasami w swoim ciele. Człowiek w takim ataku paniki pobiegnie przed siebie, byle uciec z konkretnego miejsca, które wywołuje w nim ten atak. Plusem jest to, że wystarczy uciec i atak szybko się kończy. Gorzej jak próbuje się uciec z ciała – z tym jest, hmm… nieco trudniej. Efektem jest zazwyczaj odklejenie się od rzeczywistości, czyli odłączenie mózgu (dysocjacja). Głowa pracuje, ale jest jakby poza tym co się dzieje. Można mieć poczucie nierealności, bycia widzem w teatrze, obcości swojego ciała. Generalnie też jest niefajnie, bo ciężko przykleić się z powrotem.
- Dalszych opcji jest całe mnóstwo. Robienie sobie krzywdy, np. wyrywanie włosów. Uderzanie głową w przedmioty. Agresja wobec otoczenia. Dolegliwości żołądkowe. Krzyk. Każde z nich tak samo koszmarne i tak samo niewarte przeżywania.
Jak radzić sobie z paniką?
Jak napiszę, że się nie da, to będzie OK?
Panika jest beznadziejnym uczuciem. Najpierw funduje gigantyczne napięcie, by potem wypluć jak kawałek niejadalnej skórki – zmięte, wymamlane, obślinione. Odbiera siły i ochotę do życia. Rośnie coraz bardziej, gdy chce się jej unikać. Bo oprócz lęku przed konkretnymi rzeczami (np. niektórzy boją się pająków), lęku uogólnionego (zaraz stanie się coś złego), jest jeszcze trzeci – ten najgorszy. Lęk przed lękiem. Kiedy zaczynam się bać, że zacznę się bać.
Niestety, próby powstrzymania ataku paniki kończą się jeszcze większym Armagedonem. A potem się wszystko rozkręca. Jeden atak, kolejny, i znów… Najgorszy koszmar.
Rozwiązania są dwa:
Pierwsze – przerwać przyczynowo – skutkowość. To pomaga, gdy panika wiąże się z konkretną rzeczą, a czasami też w przypadku lęku uogólnionego. Wychodzę do sklepu i wracam – i nic mi się nie stało. Jadę autem i nie mam wypadku. Mózg dosyć szybko tworzy nowe powiązania. Można go dodatkowo zmotywować do tego logiką (kochamy cyferki, więc ile razy jechałam autem i ile miałam wypadków? Jaki to ułamek procenta? Jakie prawdopodobieństwo, że teraz coś mi się stanie? Mogę też pójść na kurs doskonalenia jazdy, żeby poprawić swoje umiejętności).
Druga metoda to leki. Chemiczne wyłączenie części mózgu odpowiedzialnej za panikę. Działają szybko – po kilku minutach napięcie zaczyna opadać, po 15 jest już spoko. Mankamentem jest to, że mocno wpływają na głowę, na jasność myśli i kontakt z rzeczywistością. Taki mały odlot. Ja mogę spać po Xanaksie ciągiem 10 godzin.
No i niestety uzależniają, więc nie można przeginać (chociaż nikt nie umie powiedzieć jaka jest bezpieczna dawka – to kwestia osobnicza). Ich zaletą jest też to, że skutkiem ubocznym jest działanie miorelaksacyjne, czyli rozluźniające mięśnie. Przynajmniej można chodzić bez bólu przez następne dni.

P.S. Kilka ciekawych sposobów na radzenie sobie z lękiem (zanim zamieni się w panikę) opisano w książce: „My daliśmy radę, tobie też się uda! Przewodnik po życiu na świecie dla osób z zespołem Aspergera” pod redakcją Tony’ego Attwooda (pozostali autorzy: Craig R. Evans, Anita Lesko). Piszę o niej TUTAJ.
Odesłałaś mnie do tego wpisu. Przepraszam ale w ogóle nie dostaje powiadomień, że mi odpowiadasz. U mnie atak paniki zaczynało bolesne bicie serca, a potem przerodziło się to w wydawanie, że zaczynam albo, że zaraz zemdleje. Było to mega dziwne zawsze kończyło się na mega ciężkiej ,,głowie” , ale to tylko wrażenie ciężkiej psychiki. O ile może być ona ciężka ? Po chwili serce przestało boleć, chęć ucieczki, także, a najdłużej trwała ociężałość psychiczna. Najgorsze co może być, podczas tego, że pragnie się, żeby ktoś powiedział, że to zaraz minie.
PolubieniePolubienie