Frustracja i wkurw

Taki kocioł jak wczoraj wieczorem to nie zdarza się za często… Zebrało się kilka rzeczy, aż w końcu znalazło się coś, co przelało czarę frustracji.

Niesamowicie mnie wkurza, że gros rzeczy związanych z autyzmem jest dla dzieci. Dla dzieci są książki, dla dzieci są ćwiczenia, dla dzieci jest diagnostyka, dla dzieci są programy nauczania, grupy wsparcia i psycholodzy. Jesteś dorosłym, masz przejebane. Z pewnością sam się zdiagnozujesz, a potem jeszcze zrobisz sobie autoterapię i radośnie powrócisz na łono społeczeństwa. Zresztą nie masz się po co diagnozować, bo twoje spektrum autyzmu to przecież fanaberia. Kryzys wieku średniego masz. Weź się ogarnij.

Wkurza mnie to, że ludzie nie chcą tak naprawdę poznać mojego świata. Nie interesuje ich to. Chcą żeby było po „ichniemu”. Według ich wyobrażenia, a moje traktują jak fanaberię. Razem z całym pakietem uczuć, myśli i emocji, które (w ich mniemaniu) nie mają prawa egzystować. Odmawia się osobom ze spektrum autyzmu znajomości teorii umysłu. Jak widać można ją znać i nic z tego nie wynika.

Nie cierpię tego, że w końcu człowiek zostaje ze wszystkim sam. Że nawet jak prosi o pomoc, to ta prośba jest odrzucana. Bagatelizowana. Zbywana jakimś kretyńskim będzie dobrze, albo życie jest przecież piękne. Nie, kurwa, nie jest. Jest trudne, irytujące, pełne cierpienia i bólu. I zdecydowanie przereklamowane.

Boli mnie brak profesjonalnej pomocy, której teraz potrzebuję, żeby ułożyć sobie życie na nowo. Kogoś kto wytłumaczy mi co jest grane i dlaczego tak się dzieje. I czy będzie lepiej, czy trzeba coś z tym zrobić. Gubię się w teoriach, a co jedna, to bardziej odjechana. Brakuje mi ram, ale nie umiem ich stworzyć. Sejsmograf uczuć: z góry na dół i z powrotem na górę, ósemka w skali Richtera. Jest wyczerpujący.

Wkurza mnie ignorancja neurotypowych, dla których jakoś to będzie. Którzy traktują relację jako pasmo różnych wydarzeń, nie rozumiejąc, że dla mnie każde negatywne jest przyczynkiem do jej zakończenia. I wciąż wystawiają na próbę moją konsekwencję. A ja kolejny raz muszę się ugiąć, by móc jakoś funkcjonować w tym neurotypowym bełkocie. Zaprzeczam własnej intuicji by przeżyć. I czuję, jak ta negacja zżera mnie od środka.

Nie lubię, jak ludzie pokazują mi, że jestem nikim. Kolejnym trybikiem, kolejnym przypadkiem, na który nikt nie ma czasu. Jak nie chce im się zgłębić pewnych rzeczy, by wejść w tę relację głębiej, pobyć w niej razem ze mną. Jak muszę po kilka razy tłumaczyć to, co już dawno wytłumaczyłam. Tylko nie chciało im się sięgnąć pamięcią. Albo posłuchać.

Marzę o takiej relacji, w której ktoś będzie miał dla mnie czas. Będzie chciał dowiedzieć się, co mam do powiedzenia. Nie z czystej kurtuazji, tylko tak po prostu, z ciekawości. Kiedy będzie chciał mnie wysłuchać, bez oceniania i komentowania. Kiedy nieważne staną się konwenanse, rzeczy do zrobienia, a ważny stanie się drugi człowiek. Takim jaki jest.

Odrzucenie łączy się ze złością. Przynajmniej wiem czemu się znów wkurzam. Skończy się jak zwykle – ktoś mi powie, że znowu sobie coś źle zinterpretowałam lub wyobraziłam. Ale ile w tym co mówię prawdy, a ile moich wyobrażeń?

Shutdown.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: