Złość – jak sobie z nią radzić?

Trochę czasu musi upłynąć zanim emocje opadną i pozwolą się zanalizować. Czyli czego finalnie można się nauczyć z frustracji i wkurwu.

Pani złość po raz kolejny zawitała w moje progi. Teraz wiem czemu – to poczucie odrzucenia sprawiło, że się pojawiła. Takie, które towarzyszy mi od małego.

Jestem inna od dziecka. Czuję tę inność na każdym kroku. Wytykanie jej palcami. Jak mi ktoś o tym przypomina, to się wkurzam. Jak ktoś próbuje mi pokazać, że jestem nikim, kimś gorszym, to się buntuję. Wtedy pani złość bierze mnie w objęcia i balujemy do upadłego.

Złość jest dla mnie prosta do ogarnięcia. Znam ją dobrze i wiem, co z nią można zrobić. Myślę, że zamieniam inne, niezrozumiałe dla mnie emocje, w złość. Bo tamtych nawet nie potrafię nazwać, a ją rozpoznaję już w progu.

Ze złością sobie radzę, lepiej lub gorzej (czyli mniej lub bardziej destrukcyjnie – dla siebie i dla otoczenia). Mam na nią sprawdzone sposoby. Z wielu pewnie korzystam nieświadomie, ale może to taki schemat postępowania, który wyrobił mi się przez lata. Po prostu intuicyjnie za nim podążam.

Złość można rozładować na kilka sposobów.

  • Można ubrać buty i wybiegać ją w lesie.
  • Można uderzać pięściami w coś miękkiego (w ścianę boli).
  • Można coś zniszczyć (talerzy i szkła szkoda, ale daje to dużą ulgę).
  • Można krzyczeć – w przestrzeń, w poduszkę, w zamkniętym pomieszczeniu (oszczędzajcie sąsiadów).
  • Można wylać ją na kogoś. Ta metoda może nie jest miła dla tego kogoś, ale są ludzie, którzy potrafią to przyjąć i zrozumieć. Chociaż lepiej jej nie nie nadużywać, bo każda cierpliwość się kiedyś kończy.
  • Można zrobić sobie krzywdę. Jak wiadomo ból fizyczny potrafi zniwelować ból psychiczny. Z tym też jednak nie należy przeginać, bo szkoda ciała. Ale czasem inaczej się nie da.
  • Można stimować (czyli robić rzeczy, które uspokajają osoby ze spektrum autyzmu, np. kręcić się na krześle).
  • Można wreszcie skanalizować ją, zostawiając na kartce papieru, która – jak wiadomo- przyjmuje wszystko.

To, czy dana metoda się sprawdzi w konkretnym przypadku, zależy od wielu czynników, m.in. otoczenia, stopnia wkurzenia, zmęczenia neurotypowym światem, napięcia emocjonalnego.

Zapewne powinno się ją przekazać osobie lub wydarzeniu, które ją spowodowały, ale wciąż nie potrafię tego robić. Nie wiem czy moja reakcja jest właściwa i nie umiem tego oceniać na bieżąco. Dopiero po kilku godzinach, gdy przeanalizuję sobie w głowie całą sytuację, wiem, że należało kogoś opieprzyć, bo sobie zasłużył. Rychło w czas.

Nie lubię też pokazywać złości, wolę ją w sobie dusić i później gdzieś rozładować. To podobno niezdrowe, ale ekspresja często pociąga negatywną ocenę otoczenia. Co za wredna baba! Histeryczka! Frustratka! Nikogo nie obchodzi, że mam rację. Traktują mnie jak kretynkę.

Wielu ludzi nie potrafi się zdobyć na autorefleksję, że na tą złość zasłużyli sobie swoim postępowaniem. Że sobie przygrali, że mnie zranili, że przekroczyli jakieś moje granice. Są śmiertelnie obrażeni, bo ktoś ich opieprzył. A że słusznie? Eee tam. Przecież oni są zawsze bez skazy. To tylko stara, sfrustrowana kretynka się czepia, nie wiadomo czemu.

Tak bardzo patrzę na to, żeby swoim zachowaniem nie zrobić krzywdy innym, że finalnie robię krzywdę sobie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: