Komunikowanie się jest – nawet dla dorosłych osób z zespołem Aspergera – trudne, chociaż stoją za nimi lata doświadczeń i nauki. Niestety, nawet wypracowane latami schematy potrafią się rozwalić w całkiem zaskakujących okolicznościach. Gdy nic nie wskazuje na nadciągającą katastrofę!
Czym są schematy? Wzorami zachowań w określonych sytuacjach. Wiele rzeczy, które robimy w życiu, są powtarzalne. Trzeba iść do sklepu, załatwić coś w urzędzie, dojechać na miejsce, zaplanować urlop. Im częściej się to robi, tym lepiej, bo człowiek nabywa praktyki, a ta – jak wiadomo – czyni mistrza.
Właściwie chyba każdą sytuację społeczną analizuję po jej zakończeniu. Przez wiele lat udało mi się stworzyć schematy, które pozwalają mi funkcjonować w społeczeństwie, nie ponosząc aż tak wysokich kosztów interakcji z ludźmi jak kiedyś. Powtarzalne sytuację opieram na schematach, co pomaga mi oszczędzać energię na te bardziej zaskakujące i wymagające.
Czy schemat sprawdza się zawsze? Nie. Wystarczy jakieś niewielkie odstępstwo i wszystko się wali.
Robiłam kiedyś zakupy, zgodnie z procedurą: pozbierać z półek, wywalić na taśmę przy kasie, przywitać się, nie mam karty lojalnościowej i siedmiu aplikacji, spakować. Płacę kartą. Pik, pik, pin. Do widzenia.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy pani zapytała w pewnym momencie czy chcę brykiet, bo mi się należy za 1zł przy zakupie czegoś tam. Zgłupiałam. Brykiet? Jaki brykiet? Co to jest brykiet? Czy ja to potrzebuję? Co z tym mogę zrobić?
Ponieważ w sytuacjach, gdy ktoś proponuje mi coś gratis / za niewielką opłatą / w bonusie / na spróbowanie zawsze odmawiam (cholera wie na co mogę się zgodzić w chwili zaćmienia), również i tutaj grzecznie podziękowałam. I wtedy schemat się rozsypał definitywnie.
Kasjerka nalegała! Ale może jednak? Przecież warto, za 1zł, najwyżej da pani komuś… A przy taśmie kolejka wkurwionych ludzi no bierz ten cholerny brykiet, bo nie mam całego dnia, żeby tu stać.
Kiedy chciałam jak najszybciej zakończyć temat tajemniczego brykietu i zgodziłam się w końcu na niego, zrobiło się jeszcze gorzej. To proszę pójść tam (machnięcie ręką w nieokreślonym kierunku) i sobie go przynieść. To mnie przerosło. Radośnie stwierdziłam (ku zdumieniu kasjerki), że dobrze, ale najpierw płacę kartą (kolejność musi być, no nie? Najpierw zamykamy listę, a potem zajmujemy się tajemniczymi brykietami, których na liście nie ma). W efekcie laska sama mi przyniosła ów brykiet, a ja wyszłam ze sklepu spocona i całkowicie zaskoczona niedziałającym schematem (który do tego dnia sprawdzał się w 100%). Ale za to z brykietem za 1zł.
Jak widać z rzeczywistością można się zderzyć również wtedy, gdy człowiek się zupełnie tego nie spodziewa. Od tego momentu staram się wybierać kasy samoobsługowe. One nie proponują brykietów i są cudownie rutynowe.

Skomentuj