Tęsknię…
Tęsknię za ludźmi, którzy mnie zostawili z powodu Aspergera. Za rozmowami, które się kiedyś toczyły. Za porozumieniem, które się udawało w ich trakcie osiągnąć. Za czasem, który ktoś mi poświęcał. Teraz żyję w swojej bańce, w której jest dużo miejsca, ale nie ma w niej żadnych gości.
Tęsknię za tym, żeby nie musieć nikomu niczego tłumaczyć. Żeby ludzie przyjmowali mnie tak jak jestem. Żeby nikt się nie czepiał, żeby nikt nie komentował, żeby nikt nie zadawał bólu. Żeby nie trzeba było się dopasowywać do wymyślonych przez, cholera wie kogo, wzorów. Wizji. Wyobrażeń.
Tęsknię za brakiem bólu, który rozrywa mnie od wewnątrz. Tego, który budzi mnie co rano i który ze mną zasypia. Za brakiem smutku, który łagodnie faluje w moim wnętrzu przez całe życie. Za brakiem niepokoju i lęku. Za brakiem permanentnego napięcia i kontroli, która zwyczajnie jest męcząca.
Tęsknię za zaufaniem, nad którym kiedyś pracowałam i które udawało się osiągnąć. Każde moje zaufanie zostało zawiedzione. Tęsknię za bezgranicznym uwierzeniem komuś. Za tym, żeby można było na kimś polegać. Żeby nie kończyło się jak zawsze. Żeby nie okazywało się, że jestem na końcu listy priorytetów lub nie istnieję.
Tęsknię za tym żeby życie miało jakiś smak. Żeby nie było tylko szarą papką trawioną z najwyższym obrzydzeniem każdego dnia. Żeby miało jakiś cel i dawało nadzieję na cokolwiek. Żeby nie było wyrokiem.
Tęsknię za spontanicznością, na którą teraz nie mogę sobie pozwolić. Bo w tym wieku nie wypada. Opanuj się. Przestań się wygłupiać. Nie śmiej się jak debil. Nie becz w miejscach publicznych. Ubierz się jak człowiek.
Tęsknię za tym, by robić rzeczy tak jak chcę i tak jak mi pasują, a nie tak jak się uważa za przyjęte. Tęsknię za wybieraniem tego, co dla mnie dobre, bez konieczności mierzenia się z pełnymi wyrzutów komentarzami.
Tęsknię za światem, który jest dobry dla wszystkich. Za ludźmi, którzy są wyrozumiali i tolerancyjni. Którzy widzą drugiego człowieka, a nie swoje wyobrażenie o nim. I to takie, któremu ciężko sprostać, nawet bez autyzmu.
Tęsknię za poczuciem bezpieczeństwa i przekonaniem, że wszystko jakoś się ułoży. Za przyszłością, która nie jest ciemną materią, czarną dziurą, zasysającą wszystko w bezładzie. Za brakiem codziennych zaskoczeń, napięć i frustracji, powodowanych zderzeniem z rzeczywistością. Za brakiem poczucia zagrożenia przy każdym spotkaniu z ludźmi i brakiem nieustającej czujności, którą w takich sytuacjach utrzymuję.
Tęsknię za życiem, które ma sens, a nie jest tylko pustym zbiorem elementów rozpiętym w czasie i przestrzeni.

Skomentuj