Urodziny, imieniny, rocznice

Urodziny, imieniny i inne rocznice to taki moment, kiedy wszyscy nagle sobie o tobie przypominają, chociaż przez cały rok ich nie było. A Ty masz ich wszystkich dosyć.

Urodziny są z tego wszystkiego najgorsze, bo najwięcej osób o nich pamięta.

Nie do końca przemawia do mnie idea świętowania jakiegoś dnia, kiedy pojawiłam się na świecie. Ja się tu nie pchałam, a jakbym miała wybierać to pewnie bym podziękowała już na starcie. Nie rozumiem więc z czego mam się cieszyć i co celebrować. Zmuszenie mnie do życia w świecie, który jest mi obcy, w którym mam łatkę innego jest powodem do cieszenia się? (bo życie oczywiście jest największą wartością i nie można go tak po prostu zakończyć).

W rocznicowe dni mam przesyt neurotypowości.

Męczy mnie natłok telefonów, bo mało kto nie wie, że wolałabym te życzenia dostać smsem. A przecież „normalni” dzwonią. Najczęściej gdzieś między muszę lecieć otworzyć drzwi, krzyczącym dzieckiem w tle (I love it) i pa kochana, muszę kończyć, bo coś tam.

Męczy mnie to, że ludzie, którzy nie mają dla mnie czasu przez cały rok, nagle odzywają się wielce zaciekawieni co tam?, jakby nic się nie stało, jakby ten czas nie upłynął.

Męczy mnie miałkość tych wszystkich „naj, które są wyświechtane, płytkie i służą do tego, by można było coś powiedzieć, gdy nie wiadomo co. By było możliwie uniwersalnie i ładnie brzmiało.

Męczą mnie wszystkie te życzenia, które w wyobrażeniu życzącego są moimi marzeniami, a w rzeczywistości są klątwą i koszmarem. To przykre jak ludzie mnie nie znają. Jak mało jest osób, które po prostu wiedzą jak żyję i co mnie fascynuje. I które potrafią wyjść poza stereotyp i życzyć mi tego, o czym naprawdę marzę. Tu nawet nie chodzi o ujawnienie lub nieujawnienie diagnozy ASD. Tu chodzi o to czy zwyczajnie wiedzą co mnie kręci i jak wygląda moje życie.

Męczy mnie konieczność odpowiadania na te listy oczekiwań wobec mojej osoby, zderzania się z czyimś wyobrażeniem o mnie i dziękowania za koszmary, które mają mi się spełnić. Okrutnie się naginam by wymyślić jakieś miłe i piękne to wspaniałe życzenia, mam nadzieję że się spełnią, a w środku mi wszystko krzyczy. Bo ktoś wyrwał mnie telefonem z mojego świata, chce przychodzić, chce świętować. A ja ani nie chcę z nim gadać, ani nie chcę go widzieć, ani nie widzę powodu do świętowania czegokolwiek, a w szczególności pojawienia się na świecie, który przypierdala mi za każdym razem, gdy to możliwe.

Boję się zawsze tego, że ktoś wpadnie na genialny pomysł i uszczęśliwi mnie swoją obecnością, przychodząc bez zapowiedzi. Że wejdzie w mój bezpieczny azyl z butami, zmusi do zajmowania się gośćmi i to z uśmiechem na ustach. Zmusi do robienia tych wszystkich rzeczy, które ludzie uważają za normalne i przyjemne, a dla mnie są przerażające i koszmarne. Na wszelki wypadek udaję, że mnie nie ma lub że zaraz muszę wyjechać, coś załatwić, mam pilny deadline, spotkanie z klientem i inne rzeczy, które neurotypowym łatwo przełknąć.

Powiedzenie komuś nie obchodzę urodzin / imienin / rocznicy jest zaś strzałem w neurotypową stopę. Jeśli próbujesz wyglądać w towarzystwie na jako tako normalnego, to taki tekst pogrąża ostatecznie. Normalni ludzie świętują urodziny. Głośno, tłumnie i gwarnie. Nie ma innej opcji.

A może rocznicowe świętowania są po prostu zderzeniem z ludźmi, którzy powinni być blisko, a ja tej bliskości nie czuję? Po raz kolejny podkreślają jak bardzo relacje stały się tożsame ze smutkiem i jak mało dobrego mogę z nich wyciągnąć. I jeszcze ten kopniak w brzuch, gdy uświadamiam sobie, że jestem tak mało ważna, że nie warto mi poświęcić nawet tych kilku chwil prawdziwej uwagi i czyjegoś czasu.

Jedna myśl na temat “Urodziny, imieniny, rocznice

Dodaj własny

  1. Mnie całe życie dołował przełom roku. Ludzie się tym ekscytują, no i oczywiście społeczny wymóg jest by tej nocy się bawić. Koniecznie w tłumie.
    A ja nigdy nie miałam tłumów wokół siebie. I było mi przykro, że każdy tylko nie ja… Tak wychodziło, że choć się bardzo starałam, kolejnego Sylwestra nie miałam z kim spędzać.
    I te podsumowania… To wyliczanie sukcesów. Oraz plany na przyszły rok.
    Sukcesów nie miewałam. Planów nie robiłam. No chyba, żeby tylko przeżyć.
    W końcu udało mi się zrozumieć, że nie muszę.
    Od kilka lat przełom roku jest taką samą nocą jak każda inna. Prawie, gdyby nie fajerwerki i wrzaski pod oknem sypialni…
    A jedyne podsumowanie jakie robię to podliczenie liczby przeczytanych książek. Ot tak dla siebie.
    Urodziny chętnie omijam. Gdzie mogłam, w socjal mediach, pochowałam datę. Nie wie nikt poza najbliższymi. A jak oni zapomną… to zapomną. Nie szkodzi. Może nawet lepiej.
    A wiesz czego nie znoszę najbardziej na świecie? Jak przed Świętami ludzie wysyłają debilne wierszyki, głupawe gify czy inne „słit karteczki”. Pół roku ciszy, zero jakiegokolwiek kontaktu a tu nagle przed Wielkanocą czy Bożym narodzeniem ktoś wysyła mi takie coś…
    Podejrzewam, że ludzie klikają „wyślij do wszystkich moich kontaktów” i ten sposób dostaje się życzenia od pana Zdzisia, który lat temu 10 naprawiał ci pralkę…

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: