Asperger i relacje. I smutek

Spotkania z ludźmi często powodują u mnie smutek.

Taki ten głęboki, egzystencjalny. Nie wiem dlaczego się pojawia. Nie ma znaczenia czy spotkanie było udane, czy nie. Czy dobrze się bawiłam, czy chciałam stamtąd uciec. Z kim się spotykałam. Często po powrocie do domu robi mi się smutno.

Może to po prostu tęsknota za tym, że nigdy już nie będzie tak jak kiedyś? Beztrosko. Z nadzieją, że mogę. Z brakiem świadomości własnych ograniczeń. Diagnoza Aspergera jednak zmienia sporo w życiu. Jedną z tych zmian jest świadomość, że świat jest inny, a ja nie jestem jego częścią.

Podczas spotkań z ludźmi wychodzi to bardzo dokładnie. Gdy oni ładują energię, ja kontroluję konwersację, żeby nie walnąć jakiejś gafy. Kiedy gadają o bzdurach, ja szperam w pamięci za tematami, do których mogę nawiązać. Męczę się gdy muszę wyrazić im jakieś emocje lub zareagować na ich uczucia. I być może dlatego wracam zwyczajnie zmęczona. I jest mi smutno, że nie umiem tak na luzie i swobodnie jak oni.

Kiedy ludzie mi dziękują za pomoc albo dobre słowo, nie czuję nic prócz smutku. Kiedyś czułam jakiś rodzaj więzi, miałam wrażenie że wypełniają mnie pozytywne emocje. Dzisiaj czuję tylko smutek. Jakbym nie wierzyła, że coś za tym idzie. Że to nie są tylko słowa, które każdy może wypowiedzieć. A może to smutek z powodu braku tego uczucia harmonii z drugim człowiekiem?

Smutny jest też dysonans, który nie ma rozwiązania. Gdy chcesz być z ludźmi i nie chcesz z nimi być. Mało kto potrafi to zrozumieć, dla wielu osób to sprzeczne. A wcale sprzeczne nie jest. Bo można potrzebować tak samo akceptacji czy miłości, a jednocześnie nie móc jej otrzymać ze względu na nieprzyjazne okoliczności.

Smutne jest to, że nie umiem zaufać ludziom. Nie wierzę, że nie zrobią mi w końcu krzywdy. Najczęściej robią to przypadkiem. Grube żarciki. Pytania przekraczające granicę prywatności, na które nie wiem co powiedzieć. Zachowuję więc czujność, bo kto wie, co zaraz zostanie powiedziane.

Każde spotkanie kosztuje mnie wiele. Nawet, jeżeli są to niezobowiązujące browarki ze znajomymi, ja na kilka dni przed już pracuję nad nimi w głowie. Odczuwam stres z powodu samego faktu że muszę się zobaczyć w ludźmi w określonym czasie i miejscu. To jak obowiązek, który trzeba odfajkować. Czekam więc w napięciu aż nastąpi ten czas, by móc zakończyć całą czynność i mieć wolne.

Kiedyś jeszcze stresowało mnie co ludzie o mnie myślą, teraz już mam to w dupie. Ale smutno mi było, gdy oceniali mnie niesprawiedliwe lub nieumiejętnie, nie wiedząc, co się kryje pod moimi zachowaniami.

Smutek jakoś magicznie jest powiązany z relacjami. Nie wiem jaka jest między nimi zależność. Ale im więcej spotkań z ludźmi, tym więcej smutku. A im więcej smutku, tym bliżej do depresji.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: