Święta. Moja podświadomość krzyczy wręcz do mnie, że pomysł, by spędzić je po neurotypowemu, był głupi, a ja ją konsekwentnie ignoruję.
Postanowiłam spróbować czy się da. Czy jestem w stanie poradzić sobie z tym zderzeniem z oczekiwaniami innych, które przy świętach przybierają monstrualne rozmiary. Kiedy diagnoza zespołu Aspergera jest ignorowana, bo święta muszą się odbyć według pewnych schematów i tradycyjnych reguł, tych samych od lat. Kiedy odstępstwo nie wchodzi w grę, bo tak robili moi rodzice i dziadkowie – i ty też musisz.
Czułam się na tyle dobrze, że postanowiłam zaryzykować (poprzednie spędziłam w górach, gdzie nie było nikogo, bo wszyscy siedzieli na śniadaniu wielkanocnym). Było cudownie – cicho, pusto. Ptaki śpiewały tylko dla mnie w koronach drzew. W tym roku pomyślałam, że sprawdzę swoje granice. Ile jestem w stanie znieść?
Jeszcze się na dobre nie zaczęło, a już wiem, że to był głupi pomysł. Moja podświadomość od kilku dni ryczy na mnie, że nie, nie rób tego! Od dwóch dni budzą mnie koszmary, nie mogę spać. Koszmary, w których coś jest moją winą, ja coś zawalam.
Od kilku, wymyślam błyskotliwe odpowiedzi na wszystkie pytania, które mogą się pojawić, na tematy, o których nie chcę gadać. Wiadomo, mistrz ciętej riposty musi się przygotować.
Dzisiaj zaczęłam się bać, że będę musiała wyjść w którymś momencie, bo będę mieć dosyć. Mój umysł mówi mi, że to będzie porażka, zupełnie nie wiem dlaczego.
Od kilku dni spinają mi się wszystkie mięśnie. Nogi jak z drewna. Plecy. Na szczęście w ograniczonym stopniu. Mogę chodzić i nie wyję z bólu, gdy próbuję się schylić.
Kulminacja była wczoraj. Mój aspergerowy mózg powiedział reszcie ciała, że nie mam siły na nic. Pół dnia przeleżałam robiąc swoje ukochane obrazki logiczne. Później spałam. Potem długo zwlekałam się na spacer, który finalnie okazał się całkiem fajny. Ale też zmęczył mnie niemiłosiernie. Chociaż wiem, że zamiast chodzić mogłabym spokojnie biegać, bo fizycznie jestem dość wypoczęta.
Ot, mała wojenka z podświadomością. Tak to wygląda, gdy próbuję coś zorganizować nie tak jak Hans lubi. Kiedy szukam granic kompromisu. W teorii niby wiem, że dam sobie radę, mam to poczucie, że mogę coś zrobić, że mam zasoby żeby się ogarnąć z neurotypowymi dziwactwami i wizją świata. W praktyce szybko głowa weryfikuje moje optymistyczne zapędy. Z poczucia siły pozostaje jedynie małe skulone dziecko, które chce się gdzieś schować i uciec przed zagrożeniem. Zrobić wszystko by było już „po”. Bez względu na rezultat.
Ciekawi mnie tylko, czy to wyrobiony schemat reagowania na święta, zapisany w mojej głowie, czy rzeczywiście przekraczam swoje aspergerowe granice?

Przyznam, że sam mam nawyk uciekania ze świąt czy imprez przed czasem. Na ogół uzasadniam to sprawami niecierpiącymi zwłoki w pracy. Przybywam do mieszkania. Odpalam komputer lub chwytam za książkę i mnie nie ma. Czas dla mnie przestaje istnieć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba