To sytuacje, kiedy muszę jakieś wydarzenie przemyśleć jeszcze raz. I jeszcze. I jeszcze…
Weekend spędziłam zupełnie nie po aspergerowemu – bo z ludźmi. Powiedzmy że był to rodzaj szkolenia: od 8 rano przed komputerem, z przerwami aż do 16 czy 18. Oczywiście nie brakło moich „ukochanych” elementów, czyli a teraz proszę się przedstawić grupie.
Nigdy nie wiem, co mam wtedy powiedzieć. Jak wybrać informacje, które opiszą mnie w kilku zdaniach? Co jest istotne, a co nie? Czy jestem w stanie zamknąć w kilku słowach to co czuję, kim jestem, jak postrzegam świat?
Staram się zawsze wybrnąć jakimś standardowym opisem. Później, gdy słucham co mówią inni, zawsze mam ochotę coś dodać do mojej wypowiedzi. Trochę jest tak, że to, co usłyszę od neurotypowych staje się pewnym wyznacznikiem – tak powinno się przedstawiać. Moja prezentacja, która dla mnie jest całkiem spoko na etapie wygłaszania, nagle traci swój urok. Cholera, nie powiedziałam o tym i o tym, a ludzie mówią. To pewnie tak trzeba po neurotypowemu…
I niby wiem, że każdy jest inny i każdy inaczej się opisze, ale Hans już robi swoją robotę. Z przyczajenia, cichaczem, atakuje po zmroku. Kiedy umysł już przestanie próbować ogarniać relacje i bieżący kontakt z ludźmi, rusza do ataku.
Zazwyczaj zaczyna się niewinnie. Jedna myśl, wspomnienie sytuacji. Potem druga. Trzecia. A potem lawina.
Kończy się na tym, że o 4 nad ranem tworzę w głowie perfekcyjne wystąpienie, które zadowoli zarówno mnie (przekaże te informacje, które chcę przekazać), jak i spełni te wyśrubowane, nieistniejące (!) standardy neurotypowe (wyprowadzone z automatu ze wszystkich wypowiedzi grupy).
Jest to cholernie męczące, bo potrafi trwać godzinami i mam duże problemy, by zatrzymać lawinę myśli.
Kiedyś myślałam, że to coś niewłaściwego. (Ruminacje są uważane za niewłaściwe – to właśnie takie upierdliwe myśli, które wracają i nie chcą się odczepić. Są na nie sposoby (np. w terapii poznawczo behawioralnej), tylko… że te sposoby u mnie nie działają).
Dzisiaj myślę że to konieczny element procesu nauki neurotypowego świata. Hans, mieląc te informacje w głowie, uczy się jak można się przedstawić w kolejnej takiej sytuacji, uwzględniając dodatkowe elementy, które mi nawet nie przychodzą do głowy. Co można powiedzieć innym. Jaki jest zakres informacji, które się udziela ludziom. O czym się mówi, co jest interesujące.
Potem jest faza ćwiczenia – właśnie tych upierdliwych, powtarzalnych prób przedstawienia się innym, z uwzględnieniem nowych informacji. Jedynym mankamentem jest czas jej trwania, bo jak polecę w dygresje (każde info wiąże ze sobą inne, podobne, które też trzeba przemyśleć), to pół nocy nie moje.
Nie wiem na ile to jest potrzebne, a na ile jest radosną zabawą intelektualną dla mojego mózgu (może byś już poszedł spać kolego?). Jedyną metodą, jaką udało mi się póki co wymyśleć, jest zajęcie go czymś innym, na czym musi się skupić (nie da się myśleć o dwóch rzeczach jednocześnie). Tu sprawdzają się audiobooki, zwłaszcza takie, których słucham w kółko. Umysł musi monitorować to, że ktoś do niego mówi, ale nie skupia się na treści, bo ją zna (eliminuję więc element nie mogę zasnąć bo ciekawi mnie co będzie dalej).
A efekt nocnych prac Hansa jest taki, że następnym razem przedstawię się tak samo, bo to bezpieczny i sprawdzony sposób.

nie wiedziałam, że to co produkuję każdego wieczoru nim zasnę ma nazwę 😀
Oraz, że nie wszyscy tak mają… Nie każdy przed snem przerabia wpadki z całego dnia? Nie każdy doznaje też strasznych wizji o np. upadku z wysokości osoby bliskiej?
Dzięki tym, co wymyślili audiobooki! Odkąd je odkryłam zasypianie bywa prostsze.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też mnie to dziwi jak można nie przemyśleć całego dnia i tak po prostu zasnąć 😆
PolubieniePolubienie
Nie bardzo przedstawiam się grupie. Zazwyczaj mówię imię, nazwisko i dodaję do tego jakąś jedną, bezsensowną informację- np. „Pracuję na 2 etaty- zawodowo i w domu”. Nie cierpię tych wystąpień, nie chcę, by w ten sposób mnie poznawano. Od tego są rozmowy na przerwach.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przez ile takich przedstawień przeszłam, o ludu… bałam się tego jak dentysty. Na moje szczęście przeżywam horrendalnie ale krótko, odcinam się, jakoś mi to idzie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zazdroszczę, że krótko. Ja tam do dzisiaj (środa) od czasu do czasu układam w myślach jakieś okrągłe zdania, które podsumują moje życie innym 🙂
PolubieniePolubienie
Tu masz trudniej. Ale jeśli chodzi o jednotorowość zapamiętywania, mam identiko, koncentruję się na kontakcie z człowiekiem, siłą zmuszam się do zapamiętania i odtwarzam, ale często gęsto nie zapamiętuję i muszę prosić o powtórkę lub znaleźć inną drogę dojścia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba