Klasyczny kac jest spowodowany nadmiarem alkoholu i reakcją organizmu na jego ilość. Kac społeczny jest – analogicznie – spowodowany nadmiarem kontaktów z ludźmi i social life’u.
Weekendowe szkolenie odbiło się na mnie bardziej, niż mi się pierwotnie wydawało. Nie żeby coś z nim było nie tak jak powinno. Było fajnie. Było ciekawie. Było wiele fascynujących osób, każda ze swoją historią i doświadczeniem. Ale w poniedziałek wstałam z klasycznym kacem: ból głowy, wszechogarniające zmęczenie, wymięte ciało, bolące mięśnie i ogólna niechęć do tego, co przedawkowałam.
Co ciekawe, to nie jest shutdown (a w sumie shutdownu się spodziewałam). Shutdown wygląda podobnie na pierwszy rzut oka, ale ma dodatkowo jakiś komponent depresyjny: na ludzi, telefony, spotkania reaguję często płaczem. Zachowuję się też inaczej – unikam ludzi, uciekam przed nimi, robię wszystko, byle tylko ich nie spotkać. Często zamykam się fizycznie, uciekając np. w sen, odcinając się muzyką w słuchawkach od dźwięków świata.
Na kacu społecznym tego nie robię. Nie unikam ludzi, pod warunkiem że ich znam – nie wymagają ode mnie wchodzenia w jakieś role, prezentowania w sposób zgodny z przyjętym wzorem i przedstawiania się. Mogę z nimi pogadać, pośmiać się, wymienić poranne, pogodowe small-talks. Mogę też pracować, nie odkładam obowiązków, nie zamykam się. Byle nie było kontaktów z obcymi ludźmi. Czuję się po prostu zmęczona w jednej dziedzinie życia, a inne działają całkiem spoko (w shutdownie wywala się wszystko).
Kac społeczny jest trochę jak obraz kontrolny w telewizji (kto pamięta to kolorowe kółko i upierdliwy dźwięk jaki temu towarzyszył)? Słyszę ten dźwięk w uszach. Mój mózg informuje mnie, że więcej programów społecznych na ten moment w ramówce się nie mieści. Jednym słowem: występy przed publicznością skończone.
Jeszcze nie wiem co mi może pomóc, ale logika podpowiada, że kaca społecznego leczy się tak jak zwykłego: trzeba odstawić na bok to, co go powoduje. Koniec więc z social life. Czas na odpoczynek. Nieodbieranie telefonów z nieznanych numerów, niezaglądanie do skrzynki odbiorczej, niezałatwianie spraw urzędowych i innych tego typu. Wszystko po to, by nie narażać się na ponowny kontakt społeczny z neurotypowym światem. By pozostać w świecie aspergerowym, gdzie są dogodne warunki do ogarnięcia się. Bo nieleczony kac społeczny zapewne przejdzie w shutdown, dokładając do zmęczenia i bólu głowy epizody depresyjne i lękowe. A za tym nie przepadam.
Jeszcze nie wiem ile trwa leczenie kaca społecznego. Kolejny dzień wstaję z bólem głowy, więc chyba długo.
Czas zaordynować sobie antybiotyk.

Źródło: Autorstwa new versión by ebnz – Ta ^specifik^ z W3C grafika wektorowa została stworzona za pomocą Inkscape ., CC BY 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2001841
bleeee. Nie lubię kaca. Bez względu na to, co go powoduje.
A ludzie są męczący na dłuższą metę.
I czy naprawdę zawsze wszystko musi się odbywać w stadzie? I to ogromnym?
PolubieniePolubione przez 1 osoba