Lęk uogólniony

Lęk nie zawsze jest czytelny. To takie poczucie, które pełza gdzieś pod skórą. Niby jest dobrze, ale jednak nie od końca. Coś nie gra. Ale co? Przecież życie toczy się dalej, realizuje się zadania, wykonuje obowiązki…

Lęk i strach – różnica

Czym się różni lęk od strachu? Dla mnie strach dotyczy konkretnych rzeczy (np. można się bać pająków), a lęk jest bardziej uogólniony. Właściwie nie wiadomo czego się boimy. To takie poczucie zagrożenia, niepewności, niepokoju, nieprzewidywalnego czegoś, co cały czas wisi w powietrzu. Co człowiek wchłania z każdym oddechem. Jak niewidzialne gołym okiem wirusy, które dostają się do organizmu, a tam powodują chorobę.

Lęk jest jak niewygodny but. Niby da się w nim chodzić, niby człowiek wytrzymuje, ale z każdym krokiem wie, że coś jest nie tak. Z każdym krokiem odczuwa dyskomfort. Niewielki, ale na tyle dolegliwy że go rejestruje. A im więcej kroków się robi, tym ból staje się większy. Zbyt długie chodzenie może skończyć się obtarciami, a zbyt długi lęk może skumulować się w panikę.

Z czego się bierze lęk?

Nie od końca wiem. Reaguję tak na destabilizację świata zewnętrznego, kiedy dzieją się w nim rzeczy, które są nielogiczne, nieprzewidywalne, niemożliwe do ogarnięcia. Kiedy zaskoczenie jest zbyt duże i bufor na te zaskoczenia okazuje się zbyt mało pojemny. Ostatnie lata nie rozpieszczały. Najpierw pandemia. Potem wojna na Ukrainie.

Tu nie chodzi o to, że się boję zarażenia lub że wojna wybuchnie w Polsce. Tu chodzi o bardziej abstrakcyjne przerażenie światem, który w każdym momencie może zrobić jakiś dziwaczny myk i postawić wszystko na głowie. Bez różnicy, czy chodzi o jednego psychopatę, czy mikroorganizmy.
Chodzi o kompletnie niespodziewaną zmianę, którą robi rewolucję. Bez względu na to czy jej chcemy, czy nie. Która wymusza organizowanie sobie ułożonego życia od nowa.

Marzę o stabilnym świecie. O miejscu gdzie są pewne reguły których się nie łamie. Które każdemu dają to minimum poczucia bezpieczeństwa.

Najbardziej chyba boli mnie to, że większość tych niespodziewanych wydarzeń to działania ludzi. Sami sobie to robimy, a potem zastanawiamy się jak ratować świat. Patologia. Pewnie nawet psychiatrom opadają ręce.

My, ludzie, jesteśmy chaotyczni, patologicznie pewni swojego i nie potrafimy przewidywać konsekwencji swoich działań. Dla mnie to dodatkowo trudne, bo ja te konsekwencje widzę (ot, zalety zespołu Aspergera). Mój umysł tak pracuje, jestem w stanie wyrzucić w kilkanaście sekund wiele ciągów przyczynowo- skutkowych. Tym bardziej nie mogę się nadziwić, jak ludzie podejmujący decyzje mogą być takimi debilami i tak bardzo nie rozumieć niektórych zależności. Dla mnie są oczywiste – jak to, że słońce wschodzi i zachodzi.

Ale może właśnie dlatego ten świat tak wygląda? Bo za mało w nim dorosłych z zespołem Aspergera, a za dużo osób kierujących się emocjami? Może postawienie na neuroróżnorodność jest rozwiązaniem?

Bo przecież balans między bielą i błękitem powinien być zachowany

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: