Dwa światy

Dzisiejszy dzień to był duży hardcore. Kilka godzin w mieście, załatwianie spraw urzędowych, korki, odwiedziny u rodziców, pomoc Ukrainie… to wszystko przepaliło mi moje aspergerowe styki.



Nie umiem sobie poradzić z ogromem cierpienia, jakie niesie ze sobą wojna. Dobija mnie. Przytłacza. Wdeptuje w ziemię. Nie wiem jak mam żyć, kiedy ja mam ciepło i komfortowo, a ktoś śpi na dworcu na swoich bagażach. A z jego domu zostały ruiny.

Kolejny raz zrobiliśmy paczki dla Ukraińców. Zawiozłam bagażnik jedzenia i środków higienicznych. Gdy rozpakowywałam ze strażą miejską, w kolejce po odbiór paczek stali już Ukraińcy. Tacy sami ludzie jak my. Mimo tego całego koszmaru – czyści, zadbani. Chociaż często ze strachem w oczach. Nikt się nie uśmiechał. Stali spokojnie i czekali na swoją kolej.

Zrobiło mi się wstyd, że tak mało dla nich mam. Że tak wiele potrzebują, a ja nie mogę dać im więcej. To co przywiozłam, to kropla w morzu potrzeb. Zanim wyjechałam za bramę łzy płynęły mi po twarzy. I tak aż do wejścia do lasu, gdzie odreagowuję to wszystko. Bo uciekam do siebie, pozwalam Matce Naturze ukoić mój ból. Otulić mnie szelestem jesiennych liści pod stopami, przywitać stukaniem dzięcioła. Pocieszyć pierwszymi zielonymi pączkami na krzewach.

Dwa tak różne światy. Nawet jakby nie chcieć ich dzielić, to nijak się nie dają połączyć. Ogień i woda. Harmonia i chaos. Przyroda i ludzie.

Nie umiem sobie wytłumaczyć, że to to państwo i organizacje są odpowiedzialne za uchodźców. Wydaje mi się, że to moja odpowiedzialność, bo jestem człowiekiem. To ogromny ciężar do uniesienia. Może to dlatego, że osoby z zespołem Aspergera postrzegają świat zerojedynkowo? (przynajmniej tak twierdzą w książkach). I biorę na siebie wszystko, zamiast dostrzec swój mikro wkład w całości?

Z pewnością to wina aspergerowego poczucia sprawiedliwości. Koszmarnie mnie boli kontrast między tymi co uciekają, a tymi co z zadowoleniem chwalą Rosję. Z pewnością to też przekonanie, że człowiek jest na świecie by zmieniać go na lepsze. To cel życia każdego z nas (przynajmniej ja tak uważam, bo psycholog stwierdziła, że wcale nie). Nie dowiedziałam się jednak od niej po co się żyje. Czasami wydaje mi się, że przez przypadek. Kaprys losu. Czyjeś nieokiełznane pożądanie. Lub gorzej – to zwyczajna pomyłka. Chichot świata.

Nie radzę sobie z natłokiem uczuć. Zaskoczenia. Przerażenia ludzką głupotą. Smutku. Rozpaczy. Pustki. Frustracji. Wkurzają mnie własne ograniczenia. To straszne, ale pomaganie mnie wypala. Powoduje shutdown.

Wkurzają mnie wiadomości. Chciałabym przeczytać o tym, że ten koszmar się skończył. Że wszystko wraca do normy, a tymczasem nic na to nie wskazuje. To wojenna pieśń kolejnych miesięcy. Może lat.

Świat jest szalony. Ludzie, którzy go tworzą, również. Jak się w tym żyje? Czy w życie musi być zawsze wpisany ból i cierpienie? Nie mogłoby chociaż raz, dla wyjątku, być po prostu zwyczajnie? Nie może toczyć się swoim, spokojnym, torem?

Shutdown.

Nach uns wird es vorher geben
Aus der Jugend wird schon Not
Wir sterben weiter, bis wir leben
Sterben lebend in den Tod
Dem Ende treiben wir entgegen
Keine Rast, nur vorwärts streben
Am Ufer winkt Unendlichkeit
Gefangen so im Fluss dеr Zeit

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: