Co się działo w moim przypadku między pierwszą myślą chyba mogę to mieć, po otrzymanie papierka od psychiatry.
Moment, w którym usłyszałam diagnozę tak, ma Pani spektrum autyzmu, to było niewypowiedziane poczucie ulgi. Jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar i powiedział: nie, jednak nie jesteś fakapem, po prostu masz autyzm. Zanim jednak do tego doszło, trzeba było przebyć długą drogę.
Właściwie zaczęło się pół roku wcześniej. Czytając gazetę natknęłam się na artykuł w którym rozmawiano o ludziach z zespołem Aspergera. W artykule był link do blogu Ewy Furgał. Wywiad był ciekawy, więc kliknęłam dalej. I… zaczęłam czytać o sobie. Obca dziewczyna pisała dokładnie o tym, co mam w głowie! Wymieniała moje zachowania. Mówiła o uczuciach i zagubieniu. O codziennym lęku, zmaganiu się z niepokojem, o problemach z podróżowaniem i zmianami.
Po prostu opadła mi szczęka.
A jak przeczytałam cechy autyzmu Ewy, to szczęka opadła mi podwójnie. Mogę się podpisać pod ponad 90% z nich.
Moja terapia psychodynamiczna od kilku tygodni była w zawieszeniu. Rozbijaliśmy się o nieporozumienia, miałam wrażenie, że ja mówię co innego, a psycholog co innego. I żadne z nas się nie słyszy. Gdy powiedziałam o swoich podejrzeniach, usłyszałam że jestem za dobra w komunikacji i raczej nie.
Ale lawina śnieżna już ruszyła. Mój mózg zaczął łączyć puzzle w całość i nagle okazało się, że wiele wydarzeń z mojego życia (dotychczas niezrozumiałych i „dziwnych”) da się wytłumaczyć Aspergerem. Przez pięć dni siedziałam i przemyśliwałam swoje życie. Od dzieciństwa, aż po ostatnie godziny. Wydarzenia ze szkoły. Fakapy, które spotkały mnie w życiu. Sytuacje, które były niezrozumiałe. Zagubienie w społecznych relacjach. Wszystko pasowało.
To było wycieńczające doświadczenie. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Było mnie ciężko wyrwać z tej pętli rozkminiania. Właściwie to się nie dało. Istniał jedynie Zespół Aspergera i ja.
Potem zaczęłam szukać potwierdzenia. Spotkałam się z osobą, która diagnozuje dzieci, ale nie potrafiła mi powiedzieć nic konkretnego (może pani mieć, ale brakuje mi info z dzieciństwa, więc nie powiem tak oficjalnie tak lub nie, właściwie to nie diagnozuję dorosłych). Nikt nie potrafił mi powiedzieć, kto może to potwierdzić.
Z pomocą przyszedł wujek Google. Wyszukałam miejsce w Warszawie, które specjalizuje się w diagnostyce dorosłych. Odważyłam się napisać i zarezerwować termin. Potem było pół roku czekania, przeplatane frustracjami, kwestionowaniem sensowności tej decyzji i niecierpliwym oczekiwaniem. Wreszcie przeszłam przez cały proces (przepala wszystkie możliwe styki) i dostałam oficjalne papiery.
Jestem aspie. Mam autyzm. Hans Asperger będzie moim najlepszym przyjacielem na zawsze – takim prawdziwym, do grobowej deski. Nie opuści mnie w żadnym momencie życia.
Trzeba sobie ułożyć życie od nowa, zgodnie z nowymi regułami i wytycznymi, a to wcale nie jest łatwe.

Skomentuj