Diagnoza Aspergera – czy jest potrzebna?

Czy jest sens robić diagnostykę Aspergera i oficjalnie dostać papier z rozpoznaniem F 84.5?

Oczywiście nie ma jednej odpowiedzi. U mnie było wesoło, bo zmieniałam zdanie kilka razy w trakcie oczekiwania na diagnozę. Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu może coś się wyjaśni. Z drugiej bałam się samej diagnozy (odpytywanie przez psychologa i psychiatrę to nie jest to, co kocham najbardziej). I jej efektu też. A jak okaże się że nie? To wtedy będę zwykłym fakapem, z latami terapii przed sobą, żeby posprzątać ten burdel jaki mam w głowie. Cóż za fascynująca perspektywa!

Wielu osobom nie potrzeba papierka. Po prostu wiemy, że mamy ASD. Wskazuje na to nie tylko dopasowanie naszych cech do listy cech aspergerowych (takich list można znaleźć kilka w Internecie, również dla dorosłych kobiet – np. TUTAJ), ale również inne kryteria. Dla mnie oczywistym wyznacznikiem było m.in.:

  • Preferowanie własnego towarzystwa, towarzystwa książek i zwierząt.
  • Totalne niezrozumienie w co grają ludzie i o co im chodzi. Nie wiedziałam czemu robią pewne rzeczy i co stoi za określonymi zachowaniami.
  • Wyróżniałam się w szkole, na ulicy – np. ubiorem, zachowaniem; często określano mnie jako indywidualistkę lub osobę ekstrawagancką.
  • Uczyłam się dobrze, lubiłam zdobywać wiedzę jako taką – dla samej przyjemności poznawania czegoś nowego, rozwiązywania zagadek i szukania odpowiedzi na pytania.
  • Mam pasje, które pochłaniają mnie w 150%.
  • Mam też ciągle powracające depresje i lęki przed światem.
  • I na wszystko muszę mieć plan.

W sumie moim pierwszym słowem, które padło po stwierdzeniu „Potwierdzamy, ma pani spektrum autyzmu” było wiedziałam! – co zresztą wywołało uśmiech na twarzach konsylium. 🙂 Może nie byłam pierwsza.

Po co była mi diagnoza ASD? Być może dlatego, żeby wreszcie przedstawić papier wszystkim niedowiarkom, dla których byłam leniwa, dziwna i niesubordynowana. Pokazać im, że nie wynika to z mojej psychopatii czy złośliwości, ale po prostu nie umiem się odnaleźć we wszystkim tym co muszę, należy, wypada i powinno się. I tym kiedy mam to robić, a kiedy co innego.

Diagnoza ASD daje pewnego rodzaju spokój. No dobra, już wiem co jest grane. Wszystko ze mną OK, tylko nie pasuję do świata (potem zmienia się to w jestem fakapem, nikt nie mnie kocha, nikt mnie nie rozumie, nikt mnie nie akceptuje). Mam nazwane to, co mnie gnębi przez całe życie. To, co sprawia, że odstaję od ogółu. Pierwszy krok do tego, żeby coś z tym zrobić.

Jednocześnie diagnoza Aspergera, nawet u dorosłych (a może zwłaszcza u dorosłych?) daje do ręki potężne narzędzie, żeby urządzić sobie świat tak, by nie robić sobie krzywdy. Tym narzędziem jest wiedza o specyfice postrzegania rzeczywistości przez osoby z ASD, opisy przestymulowania (meltdowny i shutdowny), które szybko rozpoznaje się u siebie i badania naukowe.

Niczym w instrukcji obsługi, krok po kroku, można zmieniać swoje otoczenie i życie tak, by nie było zbyt szybkie, zbyt zaskakujące, zbyt społeczne i zbyt męczące. Owszem, trzeba się pogodzić z utratą wielu rzeczy (już nigdy nie będę normalna), ale czy naprawdę aż tak bardzo mi tego żal? Z perspektywy czasu mogę powiedzieć że nie. Świat neurotypowy powoli traci swój urok, gdy przestaję się do niego porównywać. Mój, aspergerowy, okazuje się być znacznie ciekawszy, kiedy pozwalam go sobie rozwijać.

Co dostaje się w zamian? Więcej spokoju. Mniej lęków i paniki. Bardziej poukładany i lepiej zorganizowany świat. Proste zasady.

Bez oficjalnej diagnozy ASD nadal bym próbowała się dostosować i zmieniać pewne rzeczy, których zmienić się nie da. Albo inaczej – da się, ale koszt tego jest taki, że dziękuję już na wstępie.

Bez diagnozy zawsze zostaje zawieszone pytanie, gdzieś tam z tyłu głowy: a jak jednak nie mam ASD?

Jakbym miała dzisiaj wybierać, to poddałabym się diagnostyce Aspergera ponownie. Nie żałuję. W końcu mam szansę ułożyć sobie świat według reguł, które będą mi służyły i które wreszcie są jasne. W końcu mogę poszukać konkretnej pomocy, stworzyć relacje z ludźmi, którzy są tacy jak ja. Na razie nie mam za bardzo ochoty z nikim się spotykać, ale kto wie?

Jedyne czego żałuję, to fakt, że tak późno wpadłam na trop mojego przyjaciela Hansa A. Po czterdziestce robienie sobie rewolucji w życiu jest uciążliwe, a i możliwości znacznie mniej.

2 myśli na temat “Diagnoza Aspergera – czy jest potrzebna?

Dodaj własny

  1. to ja: bez diagnozy, ale im więcej czytam tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mam Aspergera.
    Chciałabym mieć diagnozę, żeby nareszcie nikt nie patrzył na mnie gdy tłumaczę, że moje zachowanie /postrzeganie spraw jest inne i że nie jest to mój wymysł, że NIE ROZUMIEM postępowania innych…
    Ktoś mi kiedyś powiedział: fotografujesz, piszesz więc jesteś kreatywna a to wyklucza autyzm. A okazuje się, że wręcz przeciwnie

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: