Aspergerowy mózg działa na trochę innych zasadach niż neurotypowy. Każde wydarzenie musi mieć swój początek i koniec, każda myśl swoje narodziny i finalne rozwiązanie. Nazywam to pętlami.
Czym są pętle? W skrócie można by je nazwać gonitwą myśli. Szczegółowo to konieczność zamknięcia każdych przemyśleń, które toczą się w autystycznej głowie. Nie umiem zostawić w spokoju rzeczy, które nie mają żadnych wniosków. Wracam do nich co chwilę, mój mózg potrafi przypomnieć mi po miesiącach, że o czymś myślałam i nie wyprodukowałam żadnego wniosku końcowego. Krąży jak w pętli – raz dalej, raz bliżej, ale zawsze powróci, dopóki pętla nie zostanie przerwana. Nazywam to zamykaniem pętli. Zamknięte, odłożone na półkę, jak segregator – do archiwum.
Wydawałoby się, że rozwiązanie jest całkiem proste – trzeba znaleźć wniosek i zamknąć pętlę. Tylko nie zawsze jest to łatwe. Bardzo często rozważania dotyczą tego, co ktoś zrobił – interpretuję sytuacje z którymi się spotkałam, by – na podstawie analizy – wyciągnąć z nich wnioski i zbudować schemat „na następny raz”. By zanalizować popełnione przeze mnie „błędy” i uniknąć ich w przyszłości. Umieć zareagować w podobnej sytuacji „lepiej” (np. nie zrobić komuś przypadkowo przykrości).
Niestety, czasami do zamknięcia pętli brakuje danych. Czym było spowodowane czyjeś zachowanie? Jak ten ktoś się poczuł? Czy można wymyślić jeszcze inne opcje; może będą lepsze w tej sytuacji? A jak coś się zmieni? Czy przyjęłam odpowiednie kryteria oceny? Pytań jest mnóstwo. Danych – przeciwnie, mało. Umysł cały czas porusza się w pętli, próbując rozwiązać problem i zamknąć ją ostatecznie. Nie może. Nie umie wysnuć wniosków w oparciu o tak szczątkowe informacje. Wraca do początku rozumowania i zaczyna od nowa.
W efekcie krąży, cały czas powraca do tematu – dziś, jutro, za godzinę, za miesiąc. Sprawdza, czy nie pojawiły się nowe dane. Czy coś się nie zmieniło? Czy ostatnie doświadczenia cokolwiek wnoszą do tego rozumowania? Może wiem coś, czego nie wiedziałam wcześniej? W efekcie pętle są ciągle przywoływane, otwierane, analizowane. Gdyby były dwie lub trzy to spoko. Ale są ich tysiące. Potrafią wygenerować gonitwę myśli, kiedy przeskakuję z tematu na temat, brnę z dygresji z dygresję, tylko dlatego, że coś mi się skojarzyło, z tym, co było kiedyś niezamknięte.
To cholernie wyczerpujące. Nie pozwala spać, nie pozwala się skupić. Jest jak fascynująca jazda rollercoasterem, gdy dochodzi się do momentu już mnie to nie bawi, jak zaraz nie wysiądę, to się chyba porzygam. Tylko z kolejki górskiej w końcu się wysiada. Mózgu niestety wyłączyć się nie da.
Właściwie znam tylko cztery metody na pętle.
- Pierwsza to nadawanie priorytetów. Określonym pętlom nadaję etykietkę ważne. Inne uznaję za nieprzydatne dla mnie i mówię sobie, że nie warto tego rozkminiać (bo jakie ma znaczenie, kto pierwszy zrobił to czy tamto? Fajnie się dowiedzieć, ale niekoniecznie teraz). Są też pętle pilne, które zajmują mnie tu i teraz, chociaż nie są istotne in general. Te muszę rozwikłać jak najszybciej, bo dotyczą spraw bieżących i często są ograniczone czasowo (po terminie wyjazdu rozważanie przygotowań do wyjazdu staje się bezużyteczne).
- Druga metoda to zamykanie wszystkich możliwych pętli, by było ich mniej. Dlatego przed pójściem spać staram się przemyśleć to, co nie dawało mi dzisiaj spokoju. Zaplanować rzeczy na jutro. Przygotować ten plan do wdrożenia (np. spakować się albo chociaż zrobić listę, by nie musieć pół nocy myśleć co jeszcze mam wziąć – spoko, mam wszystko przemyślane, zapisane, jutro się tym zajmę). Zamknąć sprawy pracowe, by nie śniło mi się po nocach, że jutro z rana deadline, a ja jestem w czarnej d… z robotą.
- Trzecia metoda to robienie notatek. Pętla zapisana, to pętla, o której można przestać myśleć – nie przepadnie, a zawsze można do niej wrócić. Trochę jak dysk zewnętrzny w komputerze. Odciążam główny procesor, pamięć i zasoby, ale nie tracę dostępu do informacji, które kiedyś mogą być potrzebne.
- Czwarta – zamykam jedną pętlę, zanim rozpocznę drugą. Oznacza to zamykanie tematu (lub jego etapu) przed rozpoczęciem zastanawiania się nad innymi rzeczami. Dlatego nie lubię „wrzutek”, które robią neurotypowi w wielu rozmowach. Gadamy o czymś a tu nagle – bach – a ciocia Jadzia ma wnuczkę, a my postanowiliśmy przemalować salon! Ja tam jestem jeszcze przy ostatnich rozważaniach o urlopie, a muszę rozpocząć rozmyślania o czymś zupełnie innym. To w dłuższej perspektywie męczące i wypalające. Uruchomcie kilkadziesiąt aplikacji jednocześnie, to komputer też padnie.
Nauczenie się – nazwijmy to – aspergerowej higieny myślenia – pozwala uniknąć stresu (który jest generowany, gdy próbuję się zajmować wszystkimi rzeczami naraz i ta ilość mnie zalewa). Pomaga też organizować sobie dzień, wysypiać się (zamiast pół nocy rozkminiać różne rzeczy) i daje poczucie kontroli nad Hansem. Spoko, mogę gadać z ludźmi, ale o jednej sprawie jednocześnie. Gdy ktoś przeskakuje na temat, proszę go najpierw o zamknięcie tego pierwszego.

Mi jakoś z planowaniem nie po drodze. Natomiast lubię mieć wizję w której zawężam scenariusze do pewnych granic.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To chyba myślimy z grubsza o tym samym, tylko inaczej to nazywamy 🙂
PolubieniePolubienie