Następny stopień w dół, w otchłań. Krok dalej niż bezsilność.
To poczucie, kiedy w środku nocy budzi mnie świadomość, że nie jestem w stanie nic dla siebie zrobić. Że wszystkie podejmowane działania nie przynoszą zamierzonych skutków. Że każda próba kończy się fakapem. Niesie ze sobą tyle frustracji, smutku i rozczarowania, że zaczynam się zastanawiać czy w ogóle jest sens je podejmować. I stwierdzam że nie ma.
Wtedy zaczyna się bezradność.
Kiedy próba znalezienia pomocy, jedna za drugą, spełza na niczym. Bo jestem tylko zignorowanym mailem. Wiadomością leżącą w koszyczki „w wolnej chwili”. Kilkoma zdaniami kreślonymi naprędce gdzieś w ciszy i ciemności, gdy wszyscy już śpią. Wszystkimi nie przesadzaj, inni mają gorzej i weź się w garść.
Wtedy bezradność rozkwita.
Obejmuje świat żelaznym uściskiem. Bo bezsens staje się normą, a nie marginesem. Bo opowieści o empatii i dobroci innych ludzi są jedynie słowami rzucanymi na wiatr. Bo tak trudno przeżyć kolejne upokorzenie, gdy ktoś odmawia poświęcenia chwili czasu lub odrobiny akceptacji. Gdy odmawia prośbie o pomoc.
A potem bezradność rozpływa się niczym ocean, zabierając wszelką nadzieję. Do spółki z depresją i smutkiem falują sobie swoim nieznanym rytmem, zatapiając wszystko co jeszcze żywe.

Znam to uczucie.
Pojawia się, gdy nie mam siły na któreś z kolei zmartwychwstanie, gdy nadejdzie mnie niemoc i roztrzęsienie zewnętrzne.
Trzymaj się jestem z Tobą.
Jak coś to pisz….
Najgorsze to zrób coś, gdy serio nie masz siły….albo jesteś leniem…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja chyba najbardziej „lubię” inni mają gorzej. Jakby to, że komuś jest źle miało mnie pocieszyć…
PolubieniePolubienie