Znowu pojawił się niepokój. Właściwie znikąd. Jak to on, cichutko podpełzł i wgryzł się w ciało. Pierwszy raz poczułam go, gdy ciekawy pomysł na spędzenie dnia przegrał z leżeniem w łóżku i bezmyślnym klikaniem. Nawet czytać mi się nie chciało.
Drugie uderzenie to panika, którą wylała się też nie wiadomo skąd i nie wiadomo w odpowiedzi na co. Ale im więcej o tym myślę, tym bardziej mam przekonanie, że to zbliżające się święta.
Święta, których nienawidzę w każdej postaci (piszę o tym tutaj), a które wciąż i wciąż powracają w swojej nieznośnej formie. Święta, które są wystawianiem się na całe to cierpienie pochodzące z neurotypowego świata, bez żadnych kół ratunkowych. Święta, które udowadniają mi po raz kolejny, że jestem inna. Które zamiast łączyć, oddzielają mnie jeszcze bardziej, piętnują moją odrębność, gardzą moimi potrzebami.
Bo tradycja to, bo tradycja tamto.
Na święta zawsze reaguję paniką. Czystym przerażeniem, że muszę odmówić komuś i zadać mu ból, albo przeżyć kilka dni zaprzeczając sobie i swoim potrzebom. Co za gówniany wybór.
To ciekawe, bo mimo tego że wiem, co powoduje niepokój, nie umiem go przeskoczyć. Wracam emocjami do wcześniejszych lat; odczuwam to, co czułam jako młoda dziewczyna, wtedy jeszcze nieświadoma przyjacielskiego uścisku Hansa Aspergera. Czuję to zagubienie w rytuałach, próbę zmuszenia się do polubienia świąt (przecież wszyscy je lubią i to taki ważny, uroczysty czas). Czuję niezrozumienie tego co się dzieje przy stole, odgrywających się gierek i roszad. Czuję osłabiające zmęczenie całym tym tournée po rodzinie i tę pustkę, która jest w środku, gdy wieczorem padam na łóżko.
Marzę o tym, żeby święta przestały istnieć. Może można je odwołać? Może da się je przespać? Przeczekać? Przemknąć niezauważenie w czasie, tak by nikt nie dostrzegł nieobecności? Chciałabym zniknąć na kilka dni, by nie musieć się znowu z nimi mierzyć. Bo w tym w dalszym ciągu jestem słaba, chociaż tak wiele udało mi się już ogarnąć.

Kochana nie jesteś sama. Ja też nie lubię świąt. Jednakże ja nie patrzę na nie jako tradycję, ale na emocje innych i atmosferę. Wiem, że nie zawsze jest, wtedy wszystko ok. Ale, jednak wspólna, chęć dążenia do tego, aby, jednak atmosfera była miła, a nie sztuczna jest fajna. Bo, przecież, zależy nam na nie amerykańskiej sztuczności no nie?
Pozdrawiam Cię ciepło ❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Coraz więcej osób mówi głośno, że nie lubi świąt. Z Aspergerem jest jednak taki problem, że to co dla mnie „normalne”, dla innych nie jest. I na odwrót. Trudno więc znaleźć złoty środek. Ale cóż, przetrwamy. Większym lub mniejszym kosztem.
PolubieniePolubienie
też nie lubiłam i nadal nie lubię świąt. Choć jako dziecko lubiłam.
Na szczęście teraz spędzamy je na moich warunkach. A ja z każdym rokiem coraz mniej się zapędzam w jakieś wielkie sprzątania i gotowania. Rodzinę mam małą, więc spędów nie ma.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja bym chciała się po prostu spotkać, bez tej całej „świątecznej” otoczki. Ale dla innych jest ona ważna.
PolubieniePolubienie