Techniczne rozumienie komunikatów

Przez lata ludzie zdobywają wiele umiejętności, które pomagają im radzić sobie w życiu społecznym. To, co zauważyłam, to fakt, że osoby z zespołem Aspergera korzystają z nich w inny sposób. Tak jest np. z komunikacją.

Nie do końca wiem jak to jest z neurotypowymi, ale wydaje mi się, że dużo rzeczy łapią oni intuicyjnie. To co jest do nich „mówione” (słowa, mowa ciała, mimika, zachowanie innej osoby), to składa się na całość przekazu, która jest odbierana jakimiś receptorami, bez konieczności analizowania i zastanawiania się co rozmówca ma na myśli. To wszystko powoduje u nich zmiany w uczuciach, oddziałuje na układ emocjonalny. Może dawać przyjemność lub wręcz przeciwnie – być nudne, męczące i wkurzające.

Dla mnie tacy ludzie to kosmici. 🙂

  • Pierwszy poważny problem mam z intuicją. Jeśli uznamy ją za sumę doświadczeń, które mózg zbiera przez całe życie i potem – na ich podstawie – mówi mi co jest dla mnie dobre, a co złe, to mój mózg jest jak wielka promocja. Do każdego intuicyjnego newsa dorzuca mi jeszcze trochę lęku, parę katastroficznych wizji i często pomieszane emocje (zmiana decyzji raz na 10 minut to nie jest nic zaskakującego, to norma). W efekcie ciężko mi bazować na intuicji, bo zazwyczaj jest ona zbyt ostrożna (to jest dziki, neurotypowy świat, lepiej zostań w domu).
  • Drugi problem to to, że nie czytam za dobrze komunikatów pobocznych, czyli niewerbalnych. Nie umiem też czytać mówionego między wierszami. Dlatego część komunikatu mi umyka. Zdarza się, że to kluczowa część komunikatu.
  • Trzeci – nie umiem oddzielić uczuć, które są kierowane do innych, od tego, co jest kierowane do mnie. Jeśli ktoś kogoś opieprza, to ja się czuję jakby opieprzał mnie. Nawet jak jestem osobą postronną. W efekcie wystarczy wejść np. do sklepu, żeby dostać pełny koszyk emocji, wylewających się z ludzi dookoła. Niekoniecznie tych fajnych.
  • Czwarty – nie potrafię wyobrazić sobie, że coś może kogoś obrazić. Niby robię to, co neurotypowi: sprawdzam czy to, co chcę powiedzieć, obraziłoby mnie. Nie? To mówię. I tak na przykład obrażam kogoś mówiąc mu coś, co mnie nie rani. A jego jednak tak.

Zauważyłam, że ogarniam dużą część rozmowy na poziomie technicznym. Zajmując się naukowo przez kilkanaście lat komunikacją udało mi się zrozumieć jaka jest rola poszczególnych komunikatów i ich składowych.

W skrócie polega to na tym, że nie czuję, ale WIEM, jaki jest cel poszczególnych zdań. Wiem, które zdanie jest powiedziane po to, żeby mnie uspokoić, a które by przekazać mi czyjąś opinię w sposób delikatny. Problem w tym, że te zdania nie wywołują we mnie żadnych emocji, rozumiem je jak instrukcję obsługi. Jestem w stanie je rozkodować poprawnie (chociaż nie zawsze), ale one nic mi nie „robią”. Nie odczuwam ulgi, nie odczuwam wsparcia, nie czuję się bezpieczniej, nie mam pojęcia jaka jest motywacja rozmówcy. Nie działa na mnie również uspokajanie i mówienie, że wszystko będzie dobrze. Przecież to bzdura, no bo skąd wiadomo czy będzie? I jakie wszystko?

Problemy z interpretacją są na tyle poważne, że jak ktoś np. podnosi głos, żebym go usłyszała na drugim końcu pomieszczenia, to mój mózg szereguje to od razu do „krzyczenie”. Bo pasuje do opisu krzyku, czyli ktoś chce mnie skarcić, wyrazić swoją złość, niezadowolenie. Takie schematy powielam chyba przy każdej okazji, by uszeregować neurotypowy świat. Psycholog, z którą rozmawiałam, dostała ode mnie pytanie czy jest socjopatą. Cóż, zadaje ból swoim pacjentom w trakcie terapii i jeszcze cały czas się przy tym uśmiecha, więc pasuje do wzoru socjopaty…

(W drugą stronę – przepraszanie też mi nic nie robi. Tak, ogarniam że komuś jest przykro, bo zrobił coś, czego nie chciał, albo nie przewidział konsekwencji. I tyle. Moje uczucia się nie zmieniają, jestem tak samo wkurzona i tak samo mnie boli jak bolało. Jedno słowo nie jest w stanie nic zmienić. O przepraszaniu piszę więcej tutaj).

Rozumienie techniczne ratuje mnie w wielu sytuacjach, ale nie zawsze się sprawdza. Czasami, w takich przypadkach jak pytanie o socjopatę, pozostawia wiele wątpliwości (oczywiście nie dostałam na to pytanie odpowiedzi). Problem pozostaje więc w zawieszeniu (tworzy się pętla). Mój mózg potem – w zależności od przebiegu interakcji – dorabia sobie argumenty za i przeciw. W zależności od tego, których jest akurat więcej, myślę że tak lub nie.

Takich otwartych pytań w głowie mam tysiące i żadnego nie mogę zamknąć, bo neurotypowym nie chce się odpowiadać na pytania oczywiste. Na te, które powinnam ogarnąć INTUICYJNIE, POCZUĆ jaka jest odpowiedź w trakcie rozmowy.

Tylko problem jest taki, że jej nie czuję.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: