To, czego mnie nauczyło życie to to, że ludzie niechętnie akceptują coś, co jest inne i niezgodne z ich wyobrażeniami. Dają bardzo mało przestrzeni na indywidualność i własne rozumienie świata.
Dlatego diagnoza Aspergera jest taka trudna do zaakceptowania. Po prostu wiem, że będę się musiała z tym wszystkim zderzyć, jeżeli będę chciała utrzymywać dalsze relacje. Że ludzie będą mnie ranić (niekoniecznie celowo), tylko dlatego, że nie spełnię ich wyobrażeń o kobiecie w wieku 40+ i jej roli społecznej. Nie będą dociekali z czego to wynika, nie zastanowią się dlaczego moje zachowania są takie a nie inne i czemu są dziwne. Ocenią, zaszufladkują, podziękują i pójdą dalej, zostawiając mnie bez szans na pokazanie tego, kim naprawdę jestem.
Tak naprawdę tylko blog pokazuje kim jestem. I tak naprawdę łatwiej mi dostać akceptację od obcych ludzi, którzy go czytają, niż od bliskich i znajomych. Cóż za paradoks.
Drugim paradoksem jest to, że moi znajomi i bliscy nie wiedzą, że go piszę. Nie chciałabym by go czytali. Nie chciałabym ich dopuścić do swoich myśli i uczuć. Z jednej strony wstyd mi (nawet nie wiem z jakiego powodu się pojawia, ale to pewnie tradycyjny aspergerowy wstyd uogólniony). Z drugiej – dowiedzieli by się jak bardzo spieprzyli niektóre sytuacje z mojego punktu widzenia. A z trzeciej, pewnie bym usłyszała to co zwykle, że fanaberie, że nadwrażliwa, że przesadzasz. Boję się, że brakłoby tej odrobiny tolerancji dla odmienności, która płynie w mojej krwi. Cóż, dlatego właśnie uznałam, że lepiej się nie wychylać.
Z tego samego powodu nauczyłam się ukrywać wiele rzeczy. Jestem takim aspergerowym kameleonem, który traci autystyczne cechy, gdy jest to potrzebne. Który może pozwolić sobie na swój własny kolorek tylko wtedy, gdy nikt nie patrzy. A gdy pojawiają się widzowie, wtapiam się w tło – co oczywiście ma swoją cenę później, w postaci meltów i shutdownów.
Tylko na blogu mogę sobie pobyć tym kim jestem naprawdę. Napisać o wątpliwościach i spostrzeżeniach. To w sumie strasznie przykre, że świat punktuje i akceptuje udawanie, zamiast cieszyć się z różnorodności. Na etapie tworzenia się społeczeństwa coś zostało spieprzone.
Jestem jednym z jego elementów, który codziennie, niezasłużenie ponosi za to karę.

Skomentuj