Między shutdownem a meltdownem

Między shutdownem i meltdownem jest jeden bodziec za dużo.

Najpierw klasyczny poniedziałek, w całej swojej klasycznie poniedziałkowej upierdliwości i chaosie. Natłok maili, poprawek, wszystkich odmian a bo ja jednak myślałem że inaczej. Wszystkich prób negocjowania ceny (jeśli ustalam za coś cenę, to chyba wiem ile za to chcę wziąć?). Telefonów co 15 minut, gdy próbuję się wyłączyć ze świata, żeby dać sobie chwilę odpoczynku. Każdy, chociaż nieodebrany, zostawia w mojej głowie kolejny ślad, otwiera nową pętlę rzeczy, które trzeba będzie ogarnąć. Tych pętli są miliony, bo to poniedziałek. Ludzie dostają korby, bo wrócili po weekendzie do roboty i chcą wypchnąć jak najwięcej rzeczy. I załatwić te, których nie załatwili w piątek, mimo że powinni.

Do tego jeszcze próby tłumaczenia innym że pewnych rzeczy nie umiem zrobić. Kiedy nie można nazwać tego, że ma się Zespół Aspergera, ale próbuje się komuś wyjaśnić, że brakuje kompetencji w niektórych obszarach. A ten ktoś odmawia zrozumienia. Kwestionuje. Kwituje głupim tekstem w stylu ale ja cię widzę na tym stanowisku lub z pewnością sobie poradzisz. Nie. Nie poradzę. To trochę jakby tłumaczyć komuś że nie jesteś wielbłądem, a ten ktoś z uporem maniaka mówi, że możesz sobie przecież zrobić garby z dwóch poduszek i koca.

To wystarczające by zamknąć się na świat i już w połowie dnia mieć go dosyć. Poniedziałkowy shutdown.

Kiedy przychodzi shutdown, każdy bodziec kaleczy dwukrotnie mocniej. Przypomina o niedopasowaniu, o tym jak bardzo trzeba się z nim mierzyć codziennie, tłumaczyć rzeczy których ktoś i tak nie chce przyjąć. Walczyć o to, by nie zostać wepchniętym w schemat, który dla wszystkich jest naturalny, a dla mnie jest cierpieniem i działaniem wbrew sobie. Który mnie zabija. Powtarzać do znudzenia rzeczy, będące dla osób ze spektrum autyzmu oczywiste i jasne tak bardzo, że nawet się o nich nie wspomina. I tak w kółko i w kółko.

A gdy już wycofam się ze świata, a ten mnie dopadnie kolejnym bodźcem – jakimkolwiek: kolejną interakcją społeczną, kolejnym telefonem, następną rzeczą do zrobienia dorzuconą do zbyt już długiej listy, dźwiękiem, światłem, zaskoczeniem – wtedy przychodzi melt.

I świat przestaje istnieć, a ja przestaję istnieć razem z nim, rozbita na drobne kawałeczki.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: