Jedno z najbardziej szkodliwych sformułowań, z jakimi zdarzyło mi się mierzyć w życiu.
Może występować też w innych odmianach. Bo tak jest przyjęte. Wszyscy tak robią. Nie dyskutuj tylko zrób. Czy nie możesz zachowywać się jak inni? Czy ty wszystko musisz kwestionować?
Bo tak trzeba obwieszcza ludziom prawdę objawioną – albo się dostosujesz do świata (neurotypowego ofkors), albo zostaniesz wyrzucony za jego nawias. Wielu z nas po prostu kładzie uszy po sobie i robi jak trzeba, płacąc za to swoją indywidualnością, marzeniami, smutkiem, depresją i myślami samobójczymi. I jeszcze okrutną samotnością w tłumie, poczuciem odrzucenia, inności i braku akceptacji. Cóż, dla niektórych to jak trzeba nie jest społecznym ratunkiem w kształtowaniu swojej drogi życia, ale jest po prostu szkodliwe. I obce.
Niektóre bo tak trzeba dotyczą ważkich spraw. Założenia rodziny. Wybranego zawodu. Ścieżki kariery i edukacji. Mam jednak wrażenie, że większość bo tak trzeba dotyczy spraw mało istotnych. Wyglądu. Zachowań w towarzystwie. Kultywowania rytuałów i tradycji, które nasi antenaci / bliscy / znajomi kultywują (ale dziś już nie wiadomo dlaczego). Próby kwestionowania sensu prowadzą do naznaczenia znamieniem czarnej owcy w rodzinie lub ostracyzmem społecznym wśród znajomych. Można również zarobić na łatkę ekscentryka i kontestatora.
Bo tak trzeba jest szkodliwe z jeszcze jednej przyczyny. Zabiera całą indywidualność, piękno odmienności każdej osoby. Stajemy się wszyscy jednakowi, tacy sami, beznamiętnie ujednoliceni. Szarzy i nijacy. A wszystko dlatego, że dla osób neurotypowych wyrzucenie poza nawias społeczny jest tożsame z porażką i przerażeniem. Ktoś, kogo nie akceptuje grupa, jest skazany na wymarcie (wiwat ewolucja – kolejna prawda objawiona, która już straciła swoją aktualność). Trzeba więc zrobić wszystko, by pozostać w grupie, nawet kosztem swojego Ja.
Nikt nie chce zrozumieć, że dla mnie i dla wielu dorosłych z zespołem Aspergera jest inaczej. Nie odczuwam tego lęku przed byciem poza grupą. Ba, nawet to lubię. W samotności można być sobą. Samotność jest miejscem, gdzie realizuję swoje pasje, gdzie żyję w zgodzie z Hansem. Gdzie nie muszę nikogo udawać i uważać, by kogoś nie urazić tym, jaka jestem. Gdzie nikt mi nie mówi co należy i co trzeba. Gdzie mogę się zastanowić co chcę i lubię. I mogę to zrobić, nie oglądając się na nikogo. Zaakceptowanie tego i pozwolenie sobie na to jest krokiem do dobrego życia w spektrum autyzmu.
A wystarczyła by odrobina akceptacji dla neuroróżnorodności, bym mogła się czuć tak samo wśród ludzi.

Skomentuj