ASD i droga do depresji

czyli Zespół Aspergera w połączeniu ze wstydem i złością. Jak te dwie emocje wpływają na postrzeganie siebie i świata? Mieszanka wybuchowa.

Zaryzykuję stwierdzenie, że osoby dorosłe w zespołem Aspergera mają trudniej niż autystyczne dzieci. Nie ma dla nich programów wspierających lub pomagających zdobyć odpowiednie umiejętności. Brakuje terapeutów i specjalistów od ASD. Dostają od świata mniejszy zakres tolerancji na swoje „dziwne” zachowania – bo dorosłym nie wypada, a dzieciom uchodzi płazem. Mało kto im wierzy, bo przecież radzili sobie jakoś przez te lata, więc niech przestaną się wygłupiać. Wreszcie, wiąże ich wiele oczekiwań zewnętrznych: że dopasują się do świata, będą wchodzić w tradycyjne role i powielać schematyczne zachowania.

A tu klops.

To zderzenie z oczekiwaniami i wymaganiami neurotypowego świata sprawia, że codzienność jest trudna. W efekcie (przynajmniej u mnie) pojawiają się dwa uczucia, które są bezpośrednią reakcją na próby dopasowania się, niechęć do zatracania siebie w jakichś obowiązujących tradycjach i stereotypach i brak akceptacji dla tego kim jestem i jak się zachowuję. To wstyd i złość; zabójczy pakiet.

O wstydzie pisałam już TUTAJ. To beznadziejne i bezużyteczne uczucie. Odczuwam go gdy nie udaje mi się wtopić w neurotypowy tłum; gdy dane mi jest odczuć moją odrębność, inność. Kiedy jest to wyśmiewane. Ciągłe poczucie odstawania od świata sprawia, że zaczynam myśleć o sobie w kategoriach fakapu. Zepsutej zabawki, która nie pasuje do innych ładnych zabawek. Puzzla z innego pudełka.

To przekonanie szybko przenoszę na ludzi: jak jestem fakapem, to ludzie też tak uważają, a z pewnością już dawno to zauważyli. W efekcie – wyprzedzająco – wolę nie spędzać z nimi czasu. Ci co nie wiedzą jeszcze, mogą się dowiedzieć. Ci co już dostrzegli moją fakapowatość, potwierdzą sobie, że to prawda. Lepiej nie ryzykować ujawnienia strasznej tajemnicy i nie kontaktować się z nikim.

Czasami jednak spędzam czas społecznie, bo tak wychodzi lub w końcu trzeba coś załatwić. Wtedy wstyd psuje mi postrzeganie świata, wykrzywia perspektywę. Koncentruję się tylko na tym, co potwierdza moje spostrzeżenia o byciu fakapem. Gesty. Żarty. Zachowania. Mrugnięcie okiem.

Finalnie wracam do samotności w poczuciu kolejnej porażki w relacjach z ludźmi. Wstyd mi za to kim jestem. Wstyd mi za to, że nie umiem ogarnąć relacji. Wstyd mi spróbować ponownie.

Wstyd wpływa na samoocenę i funkcjonowanie w społeczności odcinając mnie od kontaktów z ludźmi, którzy mogli by mu zaprzeczyć. Utrudnia mi i tak już trudne funkcjonowanie w społeczeństwie. Zamyka mnie we własnej klatce. Podcina skrzydła, bo przecież jestem aspergerowym fakapem na całej linii. Z czego tu być dumnym? Z czym do ludzi?

Wstyd hamuje mnie wewnętrznie, upatrując problemu we mnie. Złość skierowana jest „na zewnątrz” – problemem jest świat i to jak jest urządzony. To wszystko jego wina!

Złość rodzi się jako efekt kontaktów ze światem i zderzania się z obcą (dla mnie), neurotypową rzeczywistością. Jest reakcją na brak tolerancji dla odmienności, próby wpasowania mnie w neurotypowe role, schematy i wzory i krytykę za to, że się nie udało. To rezultat niesprawiedliwej, nietolerancyjnej i tendencyjnej oceny mojej osoby. Konieczności dopasowania się do jakiś kretyńskich reguł, które nie mają ani sensownego uzasadnienia, ani za grosz logiki. Niemożności bycia sobą.

Złość rodzi się, kiedy nie umiem poradzić sobie z tworzonymi przez neurotypowy świat ograniczeniami, co nie pozwala mi korzystać ze swoich mocnych stron i cieszyć się pasjami. Także wtedy, gdy muszę pilnować każdego zachowania i przewidywać, czy nie zostanie źle zinterpretowane, a ktoś nie poczuje się urażony.

W sumie dlatego, że czuję, że na tym świecie nie ma dla mnie miejsca.

Złość budzą też ograniczenia, zwłaszcza stresory i problemy sensoryczne. Świat jest za głośny, za szybki i gorący. Marzę o tym by był wolniejszy, cichszy i z temperaturą nadającą się do życia.

Wstyd zabija mnie wewnętrznie, odbierając poczucie wartości i wiarę w to, że jestem Kimś. Złość łączy się z bezsilnością, niemożnością wprowadzenia zmian i poczuciem odrzucenia. Prowadzi to do zobojętnienia i braku chęci podejmowania się czegokolwiek (przecież i tak nie mam wpływu na nic i i tak nic to nie zmieni). 

Bezsilność, brak działania, ograniczone relacje z ludźmi, izolacja, brak nowych bodźców – i przepis na depresję jest gotowy. A to wszystko z powodu dwóch emocji.

3 myśli na temat “ASD i droga do depresji

Dodaj własny

  1. wiesz.
    Robisz tutaj niesamowitą robotę, coś wielkiego, zwłaszcza dla dorosłych ASD. Zwłaszcza dla kobiet ASD. Szkoda, że tak mało tu ludzi, bo twoje wpisy naprawdę otwierają oczy.
    …albo to tylko ja tak odbieram, bo przy większości tego, co piszesz mam chęć mówić „też tak mam!”
    Ale ja jestem raczej na granicy między ASD a neurotypowymi. To jest dopiero ironia losu: za słabo by załapać się na jakąś taryfę ulgową, za mocno by móc normalnie żyć.
    Tak samo ma mój syn, teraz trzydziestolatek. Kilka lat temu, gdy wreszcie udało mi się wypchnąć go do psychologa z powodu myśli samobójczych, dostał właśnie taką diagnozę. Nie ma ASD, ale jego wyniki są na granicy.
    Gdyby wiedza o spektrum autyzmu była większa życie takich jak my byłoby łatwiejsze… A tak to jest właśnie, dokładnie to co piszesz: „ale przecież sobie radzisz, więc na pewno tego nie masz”.
    Oooo, tak, dziś gdy dobijam do 60roku życia, już sobie radzę. Bo pogodziłam się z samotnością, nawet ją polubiłam. Bo wystarcza mi mi te 5-6 osób na całym świecie (no, dobra w Europie) z którymi mam kontakt. Bo stworzyłam sobie pracę w domu, więc nie mam kolegów z pracy i stresu z tym związanego. Bo, wreszcie, żyję w kraju gdzie co prawda inności się nie lubi, ale przynajmniej się tego nie komentuje, a jako cudzoziemka mam nieco większą taryfę ulgową.
    Co nie zmienia faktu, że nadal czuję się na tym świecie jak klocek z zupełnie innej układanki.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dzięki, miło przeczytać że to co pisze się komuś przydaje. Teraz ja mam ochotę napisać że też tak mam. Praca w domu, mało znajomych, lubię samotność i też jestem klockiem z innej układanki…

      Polubienie

      1. miałaś tak, że mówiłaś do kogoś a ten ktoś się obrażał?
        W młodości miałam notorycznie takie problemy. Ja mówiłam jakieś, moim zdaniem, zupełnie normalne, neutralne zdanie a ktoś to odbierał to jako obraźliwe, krytykujące, mało uprzejme. To była zmora moich młodych lat!
        Jeszcze do dziś zdarza mi się powiedzieć coś takiego, choć teraz już dużo rzadziej.

        Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: