Nadciąga melt – załamanie psychiczne. Czuję to. I zupełnie nie wiem co mam zrobić żeby nie nadeszło.
To chyba nie jest tylko kwestia leków. Zdarzały mi się przerwy, ale nigdy nie powodowały tego co teraz. To coś więcej, gdzieś głęboko, pod skórą, czai się załamanie. Melt jest tylko kwestią czasu.
Skąd wiem?
- Czuję niepokój. Ten taki podskórny, gdzieś głęboko w sobie. Przykre wrażenie oczekiwania, że wydarzy się coś złego.
- To rodzi lęk, czarnowidztwo. Głowa produkuje mi najgorsze scenariusze. Takie, które sprawiają że moje życie będzie się musiało zmienić. Że ktoś lub coś naruszy stabilność jaką udało mi się wprowadzić. Że idzie zmiana – zaskakująca, ciężka, nieunikniona. Przed którą nie da się uciec. Której nie da się zmienić.
- Świat mi obojętnieje. Wydaje mi się że to reakcja ochronna – ograniczam podświadomie bodźce, które do mnie dochodzą. Ten medal ma jednak dwie strony: bodźców mniej, ale również tych pozytywnych. Nie docierają do mnie w pełni. Nie dają energii.
- Mam wrażenie życia w jakiejś bańce. Bez emocji. Z powtarzalnymi schematami.
- Coraz trudniej zmusić się do rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Teraz nie widzę tych plusów, które dają, ale wszystkie te przeszkody stojące na drodze, by plusy osiągnąć.
- Coraz więcej myśli o śmierci.
- Coraz więcej bólu w ciele, napiętych mięśni.
- Powrót z aspergerowego świata jest trudny. Mam teraz tą myśl: nie chcę wracać. Nie chcę wracać do neurotypowej rzeczywistości.
- Chcę by wszyscy dali mi święty spokój. Nie odbieram telefonu. Nie chcę z nikim gadać.
- Dużo jest złości, która mi mówi o przekroczeniu moich granic. Te granice zaskakująco się przesunęły. Są całkiem blisko. Na wyciągnięcie ręki.
Nie wiem co jest triggerem. Co powoduje zbliżający się melt. Dlaczego nadchodzi załamanie. Jak to się stało, że rzeczy, które były akceptowane, nagle przestały nimi być.
Czy to znowu chaos kontaktów z ludźmi? To, że nagle zasypują mnie informacjami o sobie i swoim życiu, by potem zniknąć bez słowa? To, że obietnice są ulotne i rzucane na wiatr?
Czy to jesienna chandra? Zamieram razem ze światem przyrody, by odrodzić się za kilka miesięcy? Feniks z popiołów?
A może zwykły nawrót depresji w pakiecie ze wszystkim innym? Koniec pozytywnych wrażeń i emocji, które dawało spotykanie sensownych ludzi. Przerwa międzysezonowa. Stary sezon się kończy. Nowy jeszcze się nie zaczął. A ja spadam w pustkę w oczekiwaniu na znany rytm tygodnia.
Nie mam pojęcia co jest grane. Nie wiem co zrobić żeby sobie pomóc. Co mi zaszkodzi, a co nie? Jak zorganizować sobie dzień? Próbować, mimo niechęci do nowych rzeczy, czy zostać w znanym, ale nudnym i niedającym wielu wrażeń?
No idea.
No fucking idea.

listopad, a w perspektywie grudzie ze świętami, a po nich jeszcze styczeń i co najmniej połowa lutego…
Ciemno, ciągle ciemno. Słońca niemal wcale. Wiatr. Deszcz. Lód na chodnikach. Lub pośnieżna breja.
Do tego ta polityka. Do władzy dochodzą populiści, bo cała Europa jest w czarnej dupie. A jak będą rządzić populiści wszędzie to będzie gorzej niż w czarnej dupie. Wojna zaraz za miedzą.
To wszystko nie może nastrajać pozytywnie, zwłaszcza gdy człowiek już i tak rozchwiany…
Trzymaj się i spróbuj przetrwać.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U nas też dolina…
PolubieniePolubienie